niedziela, 22 września 2013
Ech Niebo! A gdzie to jest?
środa, 11 września 2013
Paranoja stanu wojennego
wtorek, 10 września 2013
Piekielna filozofia, czyli filozofia piekła.
sobota, 7 września 2013
Muzyczną myślą (7)
czwartek, 22 sierpnia 2013
Rodzina patchworkowa (trudne słowo)
http://www.fronda.pl/a/profanacja-bajki-czyli-smerfy-2,29993.html?page=3&#comments-anchor
sobota, 10 sierpnia 2013
Uwaga! Fikcja autentyczna! (4)
środa, 10 lipca 2013
Wybór poprzez ukierunkowanie
czwartek, 4 lipca 2013
Przedszkole (z)grozy....
środa, 26 czerwca 2013
Prawo ponad prawem
Żródełko:
http://wyborcza.pl/1,75478,14155612,Pawlowicz_w_Radiu_Maryja__Prostytutki_nie_moga_zadac.html
piątek, 21 czerwca 2013
Piątek, świątek.....
Krótka scenka z życia wzięta:
Miejsce: sklep spożywczy. Godzina poranna, ludzie w drodze do pracy. Osoby: Pani Ekspedientka (PE) oraz Klientka (K).
K - Dzień dobry. Poproszę dwie kanapki z szynką.
PE - Dzień dobry. Ale dzisiaj piątek i z szynką nie ma.
Tu następuje chwila milczenia...... Z tego co wiem garmażerka PSS SPOŁEM w Cieszynie tłucze kanapki wszystkich trzech rodzajów codziennie i tylko od widzimisię sklepu zależy co zamówią. Czemu akurat w piątek z szynką nie? Ja wiem, można do innego sklepu iść. Można. Tylko DLACZEGO? Może warto oznaczać takie sklepy specjalną naklejką "Sklep chrześcijański, w piątki mięsa nie sprzedaje", a może krok dalej i pozamykać mięsne w piątki? A co! Niech naród pości zgodnie z naukami kościoła.
Inna sytuacja i może mniej drastyczna, bo wybór jest, aczkolwiek więcej płatny. Stołówka prywatna, serwująca obiady dobre i tanie, gdzie każdy komu nie chce się stać przy garach może nabyć obiad dnia w przystępnej cenie. I co? Menu piątkowe.... JEST WYBÓR albo rybka albo............ naleśniki..... A jak chcę schabowego? Oczywiście "klient nasz pan", jest i schabowy! Tylko, że taki rarytas kosztuje więcej niż dwudaniowy zestaw dnia. Więc możesz sobie zeżreć to mięcho bezbożniku ale za przyjemności się płaci!!
Nie krytykuję przekonań religijnych. Niech każdy wierzy w co chce, ale niech robi to w zaciszu swojego domu, świątyni.... Niech nie ma to wpływu na przestrzeń publiczną, bo w niej są jednostki, które czują się przez to lekko dyskryminowane.
Ach i taka jeszcze sytuacja w Łodzi na jednym z osiedli pewien ksiądz organizuje modlitwy ze śpiewem na boisku. Za nic ma protesty niektórych lokatorów, bo nie wszystkim podoba się słuchanie religijnych przyśpiewów. Sąsiedzi zaczęli więc się bronić przy użyciu głośnej muzyki metalowej, bo uważają i słusznie, że kościołów w okolicy jest pod dostatkiem, a każdy z nich ma swój placyk gdzie można takie spotkania organizować. Cóż tłumaczeniem jest, że to integruje i pozwala spotkać się tym ludziom.... Marketing. Czy nie oznacza to, że religijni chrześcijanie są tak leniwi, że czekają aż ksiądz przyjdzie z modlitwą do nich, bo do kościoła jest za daleko? No tak, ponoć jest tam jeden sparaliżowany Pan, który nie wychodzi z domu, więc przez balkon słucha oazowych pieśni. Może prościej by było gdyby ksiądz zorganizował paru sąsiadów, którzy onego pana zawieźli by do kościoła? Czy to przekracza możliwości pomocy bliźniemu? Ciekawe co by było gdyby tak pod kościołem urządzić mały, rockowy koncert polowy... "Bo ksiądz ma taki duży plac! I przy głównej drodze! Więcej osób usłyszy naszą muzykę!" Ktoś chętny spróbować? Gwarantuję Straż Miejską jako minimum.....
Może więc kochani wierzący idźcie sobie do siebie. Macie mnóstwo kościołów, salek, placów i tam śpiewajcie do woli, módlcie się i róbcie co chcecie. Przestrzeń PUBLICZNĄ pozostawcie taką. Inni też mają prawo żyć normalnie.
Źródełko: http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,14126123,Oaza_vs_Metallica__czyli_bitwa_na_glosy_na_Zarzewie.html
środa, 19 czerwca 2013
Zapiski początkującego cyklisty
środa, 5 czerwca 2013
Uwaga! Fikcja autentyczna! (3)
wtorek, 4 czerwca 2013
O umniejszaniu siebie samych...
niedziela, 2 czerwca 2013
Niedzielne podnoszenie ciśnienia.....
Cóż. Uznając wyższość prawa bożego cofamy się do momentu w przeszłości, kiedy to władcy świeccy musieli każdą decyzję konsultować z papieżem, inaczej narażali się na ekskomunikę. Słusznie zauważa Leszek Miller (z którym rzadko się zgadzam), że ustawi nas to w jednym szeregu z państwami typu Iran. Czy aby na pewno chcemy, żeby o naszym życiu i o tym co nam wolno decydowali ludzie dobrowolnie upośledzeni życiowo? Brak żony, dzieci, przeświadczenie o "wyższej" pozycji w społeczeństwie, o misji, o posłaniu, powoduje swoiste skrzywienie myślenia i niemożność realnej oceny tego co nas otacza. Dlatego i przede wszystkim dlatego duchowni wszelkich wyznań powinni pozostać tam gdzie ich miejsce czyli w świątyniach przekazując słowo boże ludziom. Nie powinni zajmować się polityką, nie powinni wypowiadać się na tematy, które są im obce (o tak wiem, że mądrości czerpią z obserwacji innych..... ) i wreszcie nie powinni otrzymywać pieniędzy od państwa tylko dlatego, że są!!!!
wtorek, 21 maja 2013
Uwaga! Fikcja autentyczna! (2)
I w dodatku wieje absurdem.
Przeczytałem ostatnio tekst, który ładnie nałożył mi się na pewną rozmowę. Uraczę więc Was bajeczką.
Zbudowałem piaskownicę, ot dwa na dwa kwadrat, wysoka na deskę. Do środka wsypałem piasek. Nie za dużo, nie za mało, tak kilkanaście miliardów ziaren. Na początku zabawa wydawała się świetna. Budowałem zamki, miasta, dziwne rzeźby ale znudziło mi się. Chciałem zobaczyć coś więcej. Wybrałem więc jedno ziarenko i przyjrzalem mu się dokładnie. Ku mojemu zdziwieniu, na jego porowatej powierzchni mieszkały mikroby czy raczej Mikroby. Dalsza obserwacja przyniosła zaskakujące odkrycia. Na ziarenku toczyło się życie, powstawały miasta, państwa, toczyły się wojny, a ja z początku tylko patrzyłem. Ale i to było nudne. Spróbowałem więc niewielkiej ingerencji. Pomogłem jednej grupie Mikrobów zdobywać władzę czy raczej Władzę. Głupie nie były. W krótkim czasie dostrzegłem pierwsze oznaki kultu mojej osoby. Nieporadnie stawiane pomniki, pierwsze świątynie. Im więcej wielbiących me imię, tym większą moja chęć pomocy! Jakaż to piękna zabawa!
Wciąż jednak nie wszystkie Mikroby uznawały moje istnienie i moc. Zacząłem więc karać niepokornych. Zsyłałem na nich śmierć i klęski wszelakie. Ale najgorsze, że moi wyznawcy nazywali mnie innymi imionami i czcili inaczej, zabijając się z powodu tej odmienności. Wpadłem więc na pomysł absurdalny aby pogodzić zwaśnionych. Zacząłem przemawiać do jednej samicy Mikroba głosem łagodnym, mówiąc jej o powołaniu jej syna. Mówiłem jej, że to moje dziecko, które odkupi i pojedna walczących. Musi tylko oddać życie w okrutny sposób. Trudno ogarnąć ile okrucieństwa może powstać z nudów i próżności. Rozmawiałem więc z nim kiedy się urodził i szeptałem do uszu słowa, za które miał zginąć. Aż nadszedł czas i poświęciłem go dla dobra innych. Nie pomogło. Różnice pozostały, wojny się nie skończyły. Rzuciłem więc ziarenko do innych, a sam zbudowałem sobie nową i ciekawszą zabawkę.
To skrót taki. Można by cała powieść napisać. Może i jakiś Mikrob lub kilku zrobiło to i wciąż w to wierzą. Ale ja, mając miliardy ziaren zapomniałem już dawno o tej jednej drobince.
Wiem wiem teolog ze mnie żaden. Pominąłem zapewne wiele dogmatów i praw. Ale sedno jest jedno i konkluzja też. Jeżeli jesteśmy pyłkiem we wszechświecie to skąd przekonanie, że ktoś się nami interesuje? Uśmierca dla nas własne dziecko? I czy dowody naukowe nie wykluczają jego egzystencji? Mikroby mogłyby zobaczyć swego Pana przy użyciu odpowiedniego sprzętu, my patrzymy o wiele dalej i nic. Jesteśmy kosmicznym zbiegiem okoliczności więc korzystajmy z tego, że jesteśmy! Bo przecież "To, to życie jest i nie ma nic innego..."
niedziela, 19 maja 2013
Ni moga kupić rękawic!
Polska krajem wyznaniowym nie jest. W teorii. W praktyce obchodzimy dni wolne w święta kościelne poddając się ograniczeniom dostępu do towarów i usług. Ja wiem, kiedyś w niedzielę nic nie było otwarte i przeżyliśmy ale teraz kiedy wolny rynek przyzwyczaił nas do zakupów w dni wolne ciężko zrozumieć czemu jedno święto jest ważniejsze od drugiego? W końcu niedziela jest dniem świątecznym i trudno dopatrzeć się logiki w określaniu, która jest świąteczna "bardziej".
O ja wiem, że dla katolików tak zwane "zielone świątki" są ważniejsze od innych niedziel, a społeczeństwo ponoć mamy w dziewięćdziesięciu kilku procentach tego wyznania dalej jednak pozostaje kwestia tego, że KOŚCIELNE święto powoduje zamknięcie sklepów i punktów usługowych. Odpieram kolejny zarzut: nie, nie lubię niedzielnych wypadów do centrów handlowych! Uważam, że rodzinne zakupy można zorganizować w inny dzień. Nie lubię jednak ograniczania możliwości wyboru! I to wszystko z powodu święta, którego definicji większość ludzi nie pamięta. Lekka hipokryzja, dobrze znana większości tych zadeklarowanych chrześcijan. I znowu: wiem, że sam korzystam z dobrodziejstw świąt kościelnych i mam dzięki nim więcej wolnego ale czasem nachodzi mnie myśl, że wolałbym pracować więcej ale w kraju laickim, takim, w którym żadne święto, żadnego wyznania dniem wolnym nie bywa. Może wtedy biskupi, księża, pastorowie, mułłowie zajęli by się nareszcie dbaniem o własne owieczki, a politykę i sprawy państwowe pozostawią urzędnikom i politykom.
Pozazdrościć sąsiadom zza Olzy! Czemu nie potrafimy uczyć się od innych? Odpowiedź jest prosta: wysoko postawieni dygnitarze kościelni za bardzo lubią władzę, bo za dużo jej mieli. Całe pokolenie będą musiały pracować nad zmianą sposobu myślenia.
A wszystko to napadło mnie dlatego, że kolega nie mógł kupić dzisiaj rękawic roboczych. Zapieprza sześć dni tygodniu i niedziela to jedyny czas na zakupy... A tu co? Święto! I już..
Muzyczną myślą (6)
A propos Illusion, to wykonanie kultowego "Noża" rozwaliło system! Dla mnie było to wspomnienie czasów, kiedy po obejrzeniu teledysku zakupiłem kasetę (TAK KASETĘ) "Illusion 2". Pamiętam też starego walkmana i drogę od mojej ukochanej, którą pokonywałem nocną porą nucąc pod nosem "Bierze nóż, ten koleś bierze nóż....". Ważny to utwór, bo obecnie owa ukochana jest moją Żoną i razem możemy uczestniczyć w tych koncertach i przeżywać te piękne chwile. Dziękujemy Wam!!
A żeby uzmysłowić Wam drodzy Czytacze siłę Lipali taka historyjka: Pewnego dnia nasza młodsza córeczka (3,5 roku) usłyszała "Białą flagę". Zapytała kto to śpiewa, więc tłumaczymy, że Tomek ale utwór wykonywała Republika, której wokalista już nie żyje. Od tamtego momentu dziecko szlocha za każdym razem wspominając Grzegorza Ciechowskiego. Chyba nie pozostaje nam nic innego jak zabrać ją następnym razem :) Może uda się Chłopaków namówić na zagranie "Białej flagi"?
Szczęście to wielkie dzielić te emocje z grupą ludzi tak świetnych jak nasi Wariaci :) i miniony rok pokazał jak ważne jest to co stworzyło naszą grupkę. Koncerty bywają lepsze, bywają gorsze, jednak kiedy masz koło siebie takich ludzi każdy będzie naładowany pozytywnie! Do zobaczenia następnym razem!!
sobota, 11 maja 2013
Muzyczną myślą (5)
Muzycznie było to tak piękne, czyste, wyrafinowane, że brakowało uczuć do przeżywania. Wszystko było dźwiękiem, kolorem, głosem. Tutaj wielkie brawa dla dźwiękowców za profesjonalne przygotowanie i idealne dopasowanie do akustyki miejsca. Setlista prawie mi nieznana, ale nie miało to żadnego znaczenia, każda nutka trafiała dokładnie tam gdzie powinna. Trzeba przyznać, że granie sprawia zespołowi wielką przyjemność.
Od początku też świetny kontakt Nicka z publicznością. Wrzucane krótkie polskie zwroty, wspominanie koncertów w Warszawie i Poznaniu, uśmiechy, uściski. Trochę pół żartem, pół serio mówiłem jakiś czas temu, że może się uda zebrać jakieś autografy, może zdjęcie.... Znów dostaliśmy więcej niż mogliśmy przypuszczać. Taka rozmowa (w wolnym tłumaczeniu) :
Nick: Fajna broda!
Ja: No, Ty też masz fajną! Ale moja jest dłuższa (śmiech)
Nick: (śmiech) Nooooo faktycznie!
Krótko i treściwie ale daje obraz jakim jest człowiekiem i jaki kontakt ma z publicznością, zarówno w trakcie jak i po koncercie. Powtarzać będę zatem do znudzenia: publiczność nie gryzie, nie tratuje, nie szarpie (no chyba, że nastolatki na koncercie Bobera) i spotkanie z nimi nie grozi niczym strasznym.
Szybko podsumowując, koncert marzenie, koncert potrzebny, uczta jakiej pożądaliśmy od dawna nawet o tym nie wiedząc. Progresywny rock jest najpiękniejszą formą muzyczną, zawiera w sobie tyle treści, tyle emocji. Nie żałuję ani sekundy, ani grosza. Znów jestem gotowy, czekam, może w niedalekiej przyszłości przyjadą inni? Przez ostatni rok nauczyłem się słuchać i czerpać z rodzimej twórczości, teraz Pendragon przypomniał mi jak wielka moc ukryta jest w muzyce. Pozostaje tylko napisać DZIĘKUJEMY!! I znów odetchnąć pełnym dźwięków powietrzem....
piątek, 3 maja 2013
Odpoczywam jak prawdziwy Polak
JEEEEEEST!! Nareszcie jest!! Dłuuuuuuugi weekend!! I wystarczy ino 3 dni urlopu, żeby otrzymać całe dziewięć dni wypoczynku! Hurrrrraaaaaa!
niedziela, 14 kwietnia 2013
fizolofujemy, filizujemy, eeeeeeeeee tam
środa, 3 kwietnia 2013
Muzyczną myślą (4)
Udostępnili i się zaczęło...
czwartek, 28 marca 2013
Wnioski z rozmowy pod prysznicem
Rozmawiałem z Żoną. Pod prysznicem. Często tak robimy, bo gdzie indziej można tak filozofować? I rozmowy te wydają się być warte upublicznienia. Więc o czym było wczoraj? A prozaicznie, o szczęściu.
Jakby nie popatrzeć, to jest to szczęście człowiekowi potrzebne, bo bez niego to jakoś smutno i szaro na sercu. Tylko czy wiemy kiedy szczęśliwi jesteśmy? Słyszałem swego czasu na pogrzebie, że to życie nasze to pasmo cierpień i udręk i na szczęście liczyć możemy dopiero po śmierci. Cóż, a jeśli dalej nic nie ma? To co? No, oczywiście wiem, że wszyscy wyznawcy religii wszelakich krzyczeć zaczną, że gadam głupoty. Takie ich prawo, a moje to powiedzieć, że szczęśliwy jestem tu i teraz! I nie czekam na żadne w pośmiertnej krainie, a już na pewno nie uznaję faktu, że zdarza się rzadko! Zdarza się bowiem codzień! I jest procesem długofalowym, to znaczy nie trwa chwilę lecz obecne jest cały czas. W osobie mojej Żony, moich Córek, moich bliskich i przyjaciół. Trwa w uśmiechach i zabawie, w codzienności, we wspólnie spędzonym czasie i jest także w kłótni, złośliwościach, czasem łzach. To takie złe chwile, które, chociaż rzadkie, docierają Nas razem i uczą bycia szczęśliwym.
Wystarczy więc dostrzegać piękną stronę życia w codzienności, a nie czekać na wiekuistą radość, której istnienia nikt pewny nie jest. Proste? Oj nie! Spróbujcie sami chociaż przez chwilę przestać wierzyć w wieczną szczęśliwość po śmierci. Już samo to jest nie do przejścia dla większości... Ale jak spróbujecie, to byc może uda się Wam zobaczyć jak szczęśliwi jesteście i już! Tak naprawdę do szczęścia, naprawdę wiele Nam nie trzeba!
poniedziałek, 25 marca 2013
Uwaga! Fikcja autentyczna!
Próbuję dalej. Skręcam palcami, oblizuję nawet.... nic... zupełnie NIC. Pole siłowe, odpycha, skręca, wciąż oddala od środka. Nie trafiam, a trafienie to dopiero początek drogi... Jak ja mam ukończyć to zadanie? Ogarnia mnie desperacja, a lekka panika chwyta za krtań i zabiera oddech. Boję się nawet lekkiego westchnienia, bo mogłoby wspomóc moc pola broniącego dostępu. Precyzja nigdy nie była moją mocną stroną.... a tu.... takie coś. Lecz jeśli nie trafię, rzeczy pozostaną takie jakie są, a to nie będzie dobre. Muszę trafić!
To jakaś obsesja. Słowo "trafić" przesłania mi inne myśli. Coraz bardziej nerwowo próbuję i coraz bardziej to słowo przesłania mi wszystkie inne. TRAFIĆ! Nie mogę myśleć o czymś innym, nie mogę się rozluźnić. MUSZĘ TRAFIĆ!!!!
JEST!! NARESZCIE!! UDAŁO SIĘ!!!!
Jednak zaszyję tą kieszeń!!!
Nawlekłem tą cholerną nitkę !!!!
PS powyższa pseudo forma literacka przyszła mi do głowy wczoraj, podczas nierównej walki z igłą i nitką w ciemnym pokoju.
Mam tylko prośbę (jako, że to experyment) napiszcie KOMU SIĘ PODOBAŁO lub NIE :)!!
niedziela, 24 marca 2013
Muzyczną myślą (3)
wtorek, 19 marca 2013
Muzyczną myślą (2)
wtorek, 12 marca 2013
Trzydniowy leń...
No i zaczęło się. Jak co roku kościół katolicki zafundował młodzieży trzy darmowe dni laby. Oczywiście oficjalnie to "rekolekcje" i mają służyć wyciszeniu i postnej zadumie. Jak to natomiast wygląda wie chyba każdy... Tłumy "bezrobotnej" młodzieży zasiadają przed TV, komputery czy w najlepszym razie ruszają "w miasto". A co z innowiercami i ateistami? Nic. Darmowe lenistwo bez konsekwencji. Nic tylko zazdrościć...
Pamiętam te czasy w SP czy potem w liceum, kiedy wystarczyło posłać jednego po obrazek, potem go skopiować i już! Niczym nie zakłócony spokój. Pytanie więc kto odpowiada za dzieci w tych dniach? Kościół, szkoła czy pracujący rodzice? Czemu nie można przenieść tego na porę wieczorną i pozwolić wszystkim uczyć się normalnie? Coraz mniej wierzę w świeckość naszego państwa skoro tak kuriozalna sytuacja utrzymuje się od lat!
O tak, wiem, jak korzystałem z dobrodziejstw wolnego to było OK, teraz jako rodzic się czepiam, ale trudno uznać za normalne i logiczne coś takiego! Niestety nikt już nie dyskutuje na ten temat i wszyscy akceptują ten stan rzeczy... I tak pewnie zostanie, bo wszystkim jest wygodnie...
niedziela, 10 marca 2013
Damsko, męski
środa, 27 lutego 2013
Muzyczną myślą
Słuchałem radia. Ot tak, w samochodzie i nie było to radio typowo komercyjne. Usłyszałem pieśń w języku Albionu, na nieszczęście moje, wykonaną przez jeden z mych ulubionych zespołów. I... pierwsza myśl w mojej głowie brzmiała "o kur... o czym On śpiewa?" Z całego tekstu zrozumiałem jedno zdanie.... I znów może bym się nie czepiał, ale chwilę później usłyszałem pieśń innego, również polskiego, zespołu i... Pojawiła się nieodparta myśl, że to nie kwestia złego nagrania, lecz zwykła nieumiejętność śpiewania w obcym języku. Jak widać, czy raczej słychać, każdy może, lecz nie każdy powinien...
Cóż nie oznacza to, że dam sobie spokój z Comą (tak, tak o nich tu chodzi) za bardzo przywiązany jestem do "polskich" płyt i nie zapomnę tego, za co je cenię. Niestety najnowszy album pozostanie w sferze "nieistnienia", przynajmniej dla mnie. Poczekam na następny, oby znów dobry tekstowo i muzycznie.
Piotrek daj sobie spokój, popracuj nad swoim angielskim, a najlepiej pozostań przy polskim!