środa, 13 stycznia 2016

Jaizm stosowany czyli zimowa depresja.

      Ogłupiamy się. Sami. Chcemy, by robili to inni i jesteśmy im szczerze wdzięczni, kiedy robią to dobrze. Ba, gotowi jesteśmy zapłacić spore pieniądze, za możliwość bycia "wystylizowanym", "wykreowanym", "stworzonym na podobieństwo" i co najważniejsze żyć "wiecznie" po śmierci.
      Oglądam ten świat z rosnącym przerażeniem. Zatracamy wszystko, co powinno być w nas dobre, na rzecz mrzonek, wymysłów, sztucznie tworzonego otoczenia. Otoczenia, które kreuje nas, pod swoją potrzebę. Ogłupieni wszechobecnymi komunikatami "musisz", i "należy", "trzeba", "inni już dawno!", "On/Ona to ma!", "Inaczej będziesz brzydki/a", "Inaczej spłoniesz", "spotka cię kara!", "odrzucenie". Jesteśmy gotowi walczyć ze sobą nawzajem, w imię nie swoich ideologii, które ktoś "wcisnął nam" jako nasze. Zawsze ktoś nam mówi, co jest dla nas dobre, co czyni nas lepszymi, co czyni nas ładnymi. Jeżeli jest Ci smutno, weź pigułkę.
     Stworzyliśmy nowe dziedziny życia, których jedynym celem jest określanie Nas. Płacimy, grube  często, pieniądze za to, by wyglądać "modnie", zaspokajać "swoje" potrzeby piękna, "kupić" życie wieczne. Całe nasze życie podporządkowujemy niedoścignionym celom. Gromada "stylistów"  określa nam każdego dnia, co jest modne, co powinniśmy ubierać i jak, by być. ... no właśnie kim? Sobą? Skąd obca ci osoba ma wiedzieć KIM ty jesteś? Nawet nie widziała cię na oczy. Przykład? W jednym z programów emitowanych na kanale z końcówką "Style", prowadząca "wystylizowała" uczestniczkę poprzez wyciągnięcie połowy koszuli ze spodni. Drugą połowę pozostawiając wsadzoną za pasek. Gdybym ja tak się ubrał, czy "wystylizował", Żona niechybnie wyzwałaby mnie od "łachudrów" i kazała coś z tym zrobić. Na potrzeby show jest to jednak "stylizacja", tylko dlatego, że pani prowadząca podobno się zna (kto tak uznał? ) na modzie. Czym jest moda?   Wyciskaniem ci chińskich spodni wartych góra 50 PLN za  ośmiokrotność tej kwoty. Jeżeli się zgadzasz ubieraj się tak, żebyś czuł się komfortowo. Jeżeli nie, weź pigułkę.
     Jakie są Twoje prawdziwe potrzeby i kto je określa? Ty sam? Czy raczej ktoś ustala to za Ciebie? Pierwsza zasada sprzedawcy (dobrego, czyli takiego co wciśnię ci najdroższe sprzęty, nawet jeśli masz już takie w domu) mówi "najpierw należy u klienta wzbudzić POTRZEBĘ posiadania. Kupiłeś drogi telewizor dwa lata temu? Już jest przestarzały! Sąsiad ma nowszy! Ma zakrzywiony ekran, 3d, internet! Wyrzuć swój i kup nowy! Twój wyląduje na wysypisku. Może gdzieś w Afryce. Tam kończy większość naszych urządzeń. Nikt tam nie protestuje, korporacje zapłaciły komu trzeba. Zepsuła ci się pralka? Koszt naprawy wyniesie prawie tyle co nowa. Kup więc nową! Potrzebujesz NOWEJ! Jeżeli rozumiesz te mechanizmy, decyduj za siebie. Jeżeli nie, weź pigułkę.
     Krzyczycie głośno, że należy szczepić, podawać antybiotyki i suplementy. To osiągnięcia naukowe! Nikt nie ma prawa z nimi polemizować! Skutki uboczne? To tylko promil. To się zdarza innym. Czemu nie pamiętacie, że ta sama nauka odrzuca dobroczynne właściwości roślin? A  lekarzy stosujących terapie witaminowe uznaje za szarlaranów? Czy teraz gdy "odczarowano" cannabis, ci naukowcy, którzy uznali go za zło, narkotyk i śmiertelne zagrożenie będą musieli zmienić zdanie?  Czy nie ma możliwości, że badania przeprowadzane na zlecenie koncernów dają wyniki potrzebne w marketingu? Ile sztucznie  wykrzyczanych "epidemii" trzeba przeżyć, żeby zrozumieć, że nie należy zgadzać się bezwzględnie na wszystko, co ktoś chce ci podać? Wolisz na ból chemiczną pigułkę, która niszczy ci żołądek i wątrobę czy naturalny lek, praktycznie bez skutków ubocznych? Wolisz antybiotyki i leki na "grypę", które maskują objawy czy też zabijają wszystkie bakterie w jelitach, bo prawie nikt nie robi wymazów, prawie nikt nie zadaje sobie trudu szukania innych sposobów zapobiegania. Lepiej jest leczyć, wciskając kolejne pigułki niż wzmacniać naturalną odporność. Dalej wierzycie, że czyjś interes jest dla Waszego dobra? Suplementujcie się dalej. Ile pigułek już wziąłeś? Jeżeli to głupie, to weź następną. 
     Ile zapłacisz za "życie wieczne"? Więcej niż Twój stan konta? Samego siebie? Uwierzysz, że jakiś Bóg dał ci łaskawie wolną wolę, byś kierował swoim życiem?  Cóż z tego. Jeżeli próbujesz korzystać z tego przywileju, skazujesz się na wieczne potępienie. Jaki to więc wybór? "Nie musisz mnie kochać, bo ja kocham ciebie. Ale jeśli nie będziesz mnie kochał SPŁONIESZ W PIEKLE! ale masz wybór." Poświęcamy pieniądze, zdrowie, rodzinę żeby zadowolić  wymyślonego bożka, który w zamian daje tylko obietnice. Dajemy się ogłupiać, trwoniąc życie na mrzonki. Wszystko dla tego "prawdziwego", które jest po śmierci. Są i tacy, co zabiją siebie i innych dla obiecanego raju. Jak łatwo dajemy zawładnąć sobą. Wystarczy strach przed karą za nieposłuszeństwo i obietnica bliżej nieokreślonej nagrody. Już padamy na kolana. Czy tak jest lżej? Jeżeli lubisz klęczeć, weź pigułkę. Jeżeli nie, zacznij myśleć. 
     Mówimy o wolności, a sami ją sobie odbieramy. Pozwalamy, by inni wyznaczali Nas, określali jacy powinniśmy być. Ludzie nie potrzebują Matrixa. Sami go stworzyliśmy i on działa. Wkurza Cię moja broda? Mój ubiór? Mój sposób bycia? Weź swoją pigułkę. Pamiętaj, jeżeli masz ze mną problem, to jest to Twój problem. Ja jestem sobie sobą. 
     Świat się nie zmieni. My możemy, ale czy chcemy? Czy kiedyś dorośniemy na tyle by być prawdziwie wolnymi? Być może, kiedyś, nim wykończymy się sami swoją głupotą, ktoś w końcu wstanie i powie "Ja jestem" i nauczy innych "Jaizmu". Bycia dumnym z własnych wyborów. Wyrwania z klatki "oceny innych". A  może nie. Może zapędzimy się w ślepą uliczkę i unicestwimy. Bo znów ktoś za nas podejmie decyzję. Stracimy tylko my. Ziemia odetchnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz