niedziela, 27 grudnia 2015
Spisek! Żaden spisek. Po prostu biznes. I tyle.
poniedziałek, 21 grudnia 2015
Degrengolada. Smród i noc.
Mam wrażenie, że obecna władza chce za mocno, za bardzo i na dodatek nie tłumaczy obywatelom czego chce. Powstaje więc wrażenie, że jedyne czego chcą to WŁADZA i odwet. Ktoś to już napisał: "Teraz, kurwa, MY!". Ja dopisuję tylko tyle: Mam nadzieję, że nie na długo.
środa, 9 grudnia 2015
Okiem zwykłego człowieka
niedziela, 15 listopada 2015
Strach się bać.
Gdyby naszym, rodzimym, "obrońcom wiary" dać broń i wmówić, że jak będą zabijać ateistów, lewaków i innowierców to będą zbawieni, mielibyśmy to samo. Mielibyśmy swój własny Madryt, Paryż, Londyn i Nowy Jork. Pranie mózgu, plus dostęp do broni, plus obietnica raju dla "męczenników" to wszystkie składowe dobrej beczki z prochem. Pierwsze i trzecie funkcjonuje u nas dość dobrze. Na szczęście w marginalnej (jeszcze) formie.
Idioci i bandyci, strzelający seriami do przypadkowych ludzi, zasłużyli sobie na coś gorszego niż śmierć. Osobniki takie nie podlegają pod żadną, ale to żadną definicję akceptacji. Nic ich nie tłumaczy. Zaślepieni, zaprogramowani, niczym bezmyślne golemy, wykonali zadanie, licząc na obiecany raj. Dostali tylko śmierć. W ich mniemaniu bohaterską. Nie tylko oni mają jednak krew na rękach, brudzi ona także tych, co tłoczyli do młodych głów swoją truciznę. Tych co grzmieli w meczetach, przeklinając zachód i jego cywilizację. Winni są ci, co w galowych mundurach planują kolejne "misje stabilizacyjne" i "wprowadzanie demokracji". Siłą, bez pytania "wyzwalanego" narodu o zgodę.
Kto za to zapłaci? Najbiedniejsi, najmniejsi, ci których nikt nie broni, ci którzy są "nieuniknionymi stratami" każdego konfliktu. Dzieci, starcy, zwykli ludzie, prawdziwi uciekinierzy, potomkowie dawnych emigrantów. Ich los nie będzie obchodził nikogo. Będą ginąć w klubach, stacjach metra, hotelach i we własnych domach. Inni zginą na pastwiskach, w górskich wioskach, w pracy. Wszystko w imię Bogów i mamony, bo to ona napędza wszystkie wojny.
Fanatyzm religijny odbiera wolną wolę, wolną myśl, życie. Nie modlę się za Paryż. Bogowie nie słuchają modlitw. Bogowie łakną krwi.
niedziela, 8 listopada 2015
Niedziela od nie działania, na ostro
Wiele jest głupawych, czy dziwnych wierszyków dla dzieci (poczytać "Pana Pierdziołkę" polecam ;) ), ale tan jest dodatkowo perfidny. Pokazuje, że wyznawcy jednej religii mogą bezkarnie dopieprzyć komu chcą. Jest niedziela, gnojku i nie wolno NIC robić!! Bo tak każe nasza religia. Koniec. Inaczej odetniemy ci ogon (?), rękę, nogę czy co tam.
Fajnie. Ile jeszcze tego typu treści przekazują nam nasze, wierzące głęboko, babcie, dziadkowie, rodzice? Gdzie w tym miłość bliźniego, będąca podstawą, chrześcijaństwa? Pomijajac już fakt znęcania się nad zwierzętami (tak, wiem, że to przenośnia!).
Ma ktoś podobne wsponienia? Podrzućcie coś może co? Pośpiewamy razem na chwałę pana, czy Pana. Radośnie i chórem! Dzień święty smęcić trza!!! Ups, święcić, oczywiście, święcić. Leżąc...... czy na kolanach?
środa, 4 listopada 2015
Do Ciebie siłaczu, łowco, panie świata. Jesteś tylko człowiekiem.
Obejrzyjcie sobie ten filmik. Jest o częstowaniu herbatą. Ogólnie. Ale to metafora. Trudne słowo. I nie zmuszajcie nikogo. Nie, znaczy nie. Kropka.
http://codziennikfeministyczny.pl/nie-wiesz-czym-jest-wyrazenie-zgody-na-seks-wyjasni-ci-prosta-animacja-parzeniu-herbaty/
czwartek, 22 października 2015
Dojrzałem, mogę już nie pluć na wszystkich i mogę słuchać satanistów. A co!
piątek, 9 października 2015
Moja klauzula może twojej klauzuli.....
A) różne religie i wierzenia, które mnie nie obchodzą
B) finansuję tzw "służbę zdrowia" i nie chcę płacić baranom, co migają się od swoich obowiązków (bo klauzula - taki paradoks "moja klauzula blokuje twoją klauzulę")
C) Politycy też wywlekają swoje wierzenia na wierzch co sprawia, że czuję dyskomfort i mdłości - im też nie chcę płacić
D)itd itp Emotikon tongue
wtorek, 6 października 2015
Medyczna historia z d@#$y wzięta.
piątek, 18 września 2015
Prywatny folwark katolickiego Dyrektora
czwartek, 17 września 2015
Wiara w ludzi i wstyd
środa, 26 sierpnia 2015
Strach, który odbija się wkur@#$@em
niedziela, 23 sierpnia 2015
Bliźniego swego jak siebie samego
czwartek, 13 sierpnia 2015
Fikcja aut.... nieeee fikcja ;-)
Godzina 21:00. Miejscowość Hażlach, mała wieś jakieś 12 km od Cieszyna. O tej godzinie ruch kołowy w zasadzie nie istnieje. Wieś powoli szykuje się do snu. Jest cicho. Idealna pora na wieczorny spacer z psem. Po całodziennym upale, chociaż na chwilę, temperatura spada do przyzwoitych dwudziestu paru stopni. Zdarzenie ma miejsce właśnie teraz.
Ulicą Długą jedzie skuter. Droga jest oświetlona, warunki idealne, nic nie zakłóca widoczności. W oddali dwie kobiety idą z psem. Wieczorny spacer. Z przeciwnej strony widzi je kierowca Renault. On też ma poczucie, że jest jedynym pojazdem w okolicy. Tuż za, lub od strony prowadzącego samochód, tuż przed Orlikiem, Renault skręca w lewo. Obie kobiety kończą właśnie przechodzenie na drugą stronę tej właśnie uliczki. Skuter pojawia się dokładnie na linii skrętu.
Huk uderzenia zakłóca spokój nocy. Motocyklista przelatyje kilka metrów w przód, a jego pojazd, odrzucony siłą uderzenia wali w stojący opodal słup. Po drodze jednak dzieje się coś jeszcze. Zdradliwe ułamki sekund nabierają znaczenia. Decydują o życiu. Skuter uderza jedną z kobiet w kolano, powodując bolesne stłuczenie i otarcie. Kierowca Renault, przytomnie wzywa karetkę.
Obyło się bez ofiar śmiertelnych. Stłuczenie, złamana ręką i rozdarta noga u motocyklisty. Stłuczenie i otarcia u przechodzącej dziewczyny. Skasowany samochód i skuter. Niby nic. Nie na tym jednak problem polega. Problem to łatwość wiary w działanie sił nadprzyrodzonych.
Pomimo pozornej złożoności, cała ta sytuacja nie ma w sobie nic niezwykłego. Ot wypadek. Dla jednych bardziej, dla innych mniej szczęśliwy. Problem to ułamki sekund i ludzki pęd do gdybania. "No patrz, sekundę wcześniej i mogłyśmy zginąć! " oczywiście, ale sekunda później i skończyłoby się na strachu. A więc naturalnym jest stwierdzenie, że "ktoś" czuwał i nie dopuścił do większej tragedii. Pozwolił jednak na lekki wstrząs, na upomnienie. Bzdura.
Chociaż, teoretycznie, potrzeba było wielu zmiennych, żeby to zdarzenie miało miejsce, to sam fakt oraz jego "otoczka" nie mają w sobie nic niezwykłego. Ot poker w kartach. Akurat o 21, akurat na wiejskiej drodze, wszystkie elementy znalazły się na swoich miejscach. Możliwych konfiguracji było mnóstwo.
Wstaw sobie teraz, czytelniku, dowolne zdarzenie do wzoru. Nieuleczalną chorobę, inny wypadek drogowy, klęskę żywiołową, wojnę i pomyśl czy łatwiej jest przyznać, że ci co ocaleli przeżyli dzięki "Bogu" czy zbiegowi okoliczności? Oczywiście, Bóg jest lepszą alternatywą, bo utwierdza nas w przekonaniu, że jesteśmy chronieni, wybrani, ktoś nas obserwuje i powstrzymuje zło. Fakt, że miliony innych nie ma takiego szczęścia, chociaż niejednokrotnie są lepszymi od nas wyznawcami, nie spędza nam snu z powiek. Widocznie to MY jesteśmy częścią owego tajemniczego PLANU. Reszta miała tylko planowo zginąć.
Ciężko jest przyznać, że ten "cud", te ułamki sekund, które uratowały nam zdrowie czy życie, to nic innego jak zbieg okoliczności. Wypadkowa wielu zmiennych, czasem tylu, że ogarnięcie ich jest niemożliwe. I pozostawia najgorszą z możliwych odpowiedzi na pytanie "Dlaczego? " BO TAK! W tym rozdaniu miałeś pokera! Wygrałeś rozdanie, jesteś królem życia, ale to tylko rozdanie. W następnym możesz zostać z parą dwójek. I tyle.
Rozumiem trochę wierzących. Tak jest łatwiej. "Bóg tak chciał", "To jego Wola", "Dzięki Bogu! ". Nie musisz zastanawiać się, nie musisz dociekać, "prawda" już tu jest, gotowa i skończona. Tak jest łatwiej. Stajesz się ważny. Może tylko dla wymyślonej istoty, ale ważny. Jesteś częścią PLANU, a nie kosmicznym zbiegiem okoliczności. Tak jest łatwiej.
Ja za to mam w domu córkę ze stłuczonym kolanem i pewność, że tego wieczoru, padł co najmniej full. Nie myślę "co by było gdyby", bo ważne jest, co JEST. I może też jest mi łatwiej, bo nie muszę nikomu być wdzięczny "za łaski otrzymane". Rozumiem jednak, jak łatwo jest dać się porwać wierze, kiedy śmierć gwizdnie ci koło ucha. Najważniejsze to żyć tak, by nie żałować.
środa, 8 lipca 2015
Nie zrozum mnie źle...
Na domiar złego moja Mama była katechetką. Wtedy jeszcze religia odbywała sie tam gdzie jej miejsce, czyli w salce katechetycznej. Zostałem więc dzieckiem "świętych rodziców", co to jest pod specjalna ochroną. Napiętnowanie. Po co o tym piszę?
Spora część ludzi znów znalazła temat do wymiany ciosów. Samobójstwo popełnił mlody chłopak, poniżany i wyśmiewany. nie miał siły by stać się innym. Ja wykorzystałem szansę, którą dał mi system edukacji. Zmieniono klasy, tych "gorszych" przeniesiono, tych "lepszych" zgrupowano w innej klasie. Zacząłem od nowa, z obietnicą dla samego siebie, że nie będę już ofiarą. Byłem dumny, kiedy wychowawczyni wywoływała mnie z nazwiska, tuż obok innych "złych". Czułem satysfakcję, kiedy dręczyliśmy innych, tak jak wcześniej dręczono mnie. Mój strach zamienił się w okrucieństwo. Takie dziecięce, młodzieżowe, najbardziej okrutne, bo pozbawione dyplomacji. Szczere.
Dlaczego podnosimy głos oburzenia, dlaczego alarmujemy prokuraturę dopiero wtedy, gdy staje się coś złego? Czy żaden z nas rodziców, czy żaden z was uczniów nie może spróbować przeciwdziałać? Czy naprawdę wolimy nie zauważać? Nie dostrzegać, zła które czai się wokół? Czy nie rozmawiamy z dziećmi? Szukamy winnych. Piętnujemy kolegów Dominika, za zachowanie, za idiotyczny portal, za wyśmiewanie nawet jego smierci, a przecież ktoś tych oprawców wychował. Ktoś wpajał im jakieś wartości, ktoś ich czegoś uczył. Dlaczego nikt nie wyczulił ich na wrażliwość człowieka, na fakt, że nie wszyscy są gruboskórni i odporni na "żarty".
W obliczu tragedii zapominamy, że to od nas, rodziców, zależy jak ci młodzi ludzie postrzegaja świat. Czy w obliczu niesprawiedliwego zachowania, będą mieli odwagę sprzeciwić się, może i dać w mordę? Czy też przyłączą się do tłumu, bo lepiej się "nie wychylać"? Po raz kolejny media huczą, specjaliści zabierają głos. Eksperci analizują. Szybko jednak sprawa ucichnie. Jak wszystkie wcześniej.