czwartek, 22 października 2015

Dojrzałem, mogę już nie pluć na wszystkich i mogę słuchać satanistów. A co!

     Zaczynam powoli dostrzegać pewną zasadę w swoim ateiźmie. Może dotyczy ona wszystkich, ale nie będę pisał o wszystkich, bo nie jestem wszystkimi. To też efekt pewnego dojrzewania. Uwazam, że bycie ateistą powoduje indywidualizm, nie myślę jak grupa, nie myślę za grupę. Jestem sobie Sobą, coraz bardziej.
     Czemu taka refleksja? Przeczytałem artykuł o zwolnionej katechetce. Okazuje się, że można zwolnić kobietę w ciąży. I zasada ta dotyczy chyba tylko katechetek. Bo w jakim innym zawodzie przeszkadza fakt bycia rozwodnikiem w nowym związku i (co gorsza) w ciąży z nowym facetem? No chyba w żadnym. Cóż uzmysłowiłem sobie, że jeszcze jakieś parę lat temu (może nawet ze dwa) od razu zapieniłbym się niczym płyn do naczyń w zmywarce. Oczywiście obwiniałbym za wszystko KK (dla nie wiedzących to skrót od Kościół Katolicki ;) ) i ział niczym największy smok. Teraz nauczyłem się najpierw myśleć. I wiecie co? Dostrzegłem w tej sprawie pewną pokrętną logikę, pojawiły się nowe pytania, które mogą być ważne dla sprawy, a na które odpowiedzi nie znalazłem. Obie strony mogły bowiem popełniać błędy. Niestety zapłaci za nie dziecko, bo to jego matka straciła pracę, co może, ale nie musi, wpłynąć na warunki w jakich będzie żyło.
      Nie potrafię jednak jednoznacznie skazać kurii na potępienie, za ten "nieludzki" czyn. Biskup cofnął bowiem owej Pani zezwolenie (czy jak to się tam nazywa) na "nauczanie" religii. Powód jest prosty i chyba oczywisty: żyjąc po rozwodzie (cywilnym) w konkubinacie, złamała ona jedną z podstaw funkcjonowania KK jakim jest sakrament. Musicie przyznać, że "ucząc" religii powinno się znać jej podstawy i (chcąc być wiarygodnym "nauczycielem") świecić przykładem dla młodych, którym się te wartości przekazuje. W innym przypadku to hipokryzja, a tego raczej dzieci nie powinny poznawać z bliska w podstawówce. Co do KK, to uważam, że cofnięcie zezwolenia na "nauczanie" religii powinno nastąpić w momencie uzyskania przez Panią rozwodu. To wtedy złamała zasady kościelne i przestała być wiarygodna jako katecheta. Chyba, że nie wiedzieli, chyba, że dotarła do nich dopiero informacja o ciąży i ktoś pogrzebał głębiej i odkrył, że coś nie pasuje. Tego nie wiemy.
      Z jednej więc strony dostajemy dziwny precedens, bo przecież żeby być katechetą musisz mieć pozwolenie biskupa, jeżeli go nie masz, to nie możesz być katechetą. Jeżeli nie możesz nim być, szkoła nie może płacić ci za etat, bo nie masz, niejako, prawa wykonywania zawodu. Co powinna zrobić szkoła? Zmienić Pani kwalifikację na sprzątaczkę? Może tak, ale.... może nie mają wakatu. Czyli ochrona zatrudnienia kobiety ciężarnej dotyczy wszystkich kobiet, za wyjątkiem katechetek, a Karta Nauczyciela jest aktem nadrzędnym w stosunku do Kodeksu Pracy. 
     Dawniej sprawa wydawała by mi się prosta, gnojki z KK skrzywdziły nieszczęsną kobietę i jej nienarodzone dziecko (chociaż przecież instytucja ta wiedzie prym wśród obrońców wszystkiego co nienarodzone. Z narodzonymi już takiego ciśnienia nie ma....). Teraz odkrywam drugie dno i już nie jest tak prosto. Niemniej wygląda to na węża zjadającego swój własny ogon. Zasady funkcjonujące w jednym miejscu, niwelują zasady obowiązujące w innym. Dno i bagno. Jeżeli pominiemy aspekt czysto ludzki (współczucie, troska, miłosierdzie) to, z litery prawa wychodzi, że ciężarnej, rozwiedzionej, katechetki nie broni żaden paragraf i tym kierowała się kuria. Niestety. Pomimo wszystkich swoich zapewnień i górnolotnych bzdur, KK jest TYLKO INSTYTUCJĄ! I takie zasady ją obowiązują. Nie ma tam miejsca na uczucia. Jak w każdym zakładzie pracy. No chyba, że jesteś wysoko w hierarchii. Wtedy, chroni cię cała klika. To już inna historia.
      A co ma do tego słuchanie satanistów? Nic. Taka dygresja tylko. Bo mogę. Kolega wrzucił ostatnio klip do utworu szwedzkiej grupy Ghost. Świetna muzyka, taka jaką lubię. Wokal, to zaskoczenie, też melodyjny i wpadający w ucho. Nie wiem czemu zawsze spodziewałem się, że będzie tylko ryczał do mikrofonu, a ich muzyka bardziej będzie przypominała Canibal Corpse, czy Obituary. Takie uprzedzenie, a tu...... przyjemne zaskoczenie. No więc posłuchałem następnego utworu i jeszcze jednego itd itp. No i oczywiście nie mogłem pominąć odsłuchowo słów "Satan", "Lucyfer" i innych. Z początku mały dreszcz (w końcu wychowanie siedzi w nas głęboko i czasem odzywa się w formie odruchów bezwarunkowych) i lekki strach, że to niestosowne i złe. Potem chwila zastanowienia i..... hmm
       Muzyka OK, teksty hmmmm OK, klimat OK, wersje koncertowe OK OK OK OK OK OK (ciary na całym ciele). Tylko te satanistyczne wtrącenia..... eeee a w sumie co to szkodzi? A gdyby śpiewali o krasnoludzkich, smokach, elfach czy innych baśniowych stworach to co? NIC! No właśnie. Zupełnie. Nadeszła świadomość, że przecież ważne są inne walory zespołu metalowego. Skoro wiem, że boga nie ma to jednocześnie nie ma też szatana. To logiczne. Nie można być satanistą i negować istnienie boga i na odwrót. Jako ateista mogę słuchać satanistów, bo.... to tylko muzyka, zajebista, wpadająca w ucho, ale tylko muzyka.
      Dojrzałem więc i dojrzewam dalej. Zmieniłem się z początkowego agnostyka (dupochron) poprzez wojującego ateistę (WSZYSTKO co ma jakikolwiek związek z wiarą to ZUO), do człowiek, który chciałby patrzeć na świat tak szeroko, jak to tylko możliwe. We wszystkim możemy dostrzec rzeczy dobre, nawet w religiach. Każdy powód dla bycia dobrym jest dobry. To ludzie, my sami, potrafimy zgnoić i splugawić każdą, nawet najlepszą ideę. Zazwyczaj dla kasy i władzy. To się bowiem najbardziej liczy. Nikt tylko nie wie po co to wszystko skoro na końcu wszyscy stajemy się równi. Różnimy się tylko zamożnością nagrobka, ale dla nas nie będzie to miało żadnego znaczenia. 
      Piętnuję więc ludzi władzy i tych w cywilu i tych w "mundurach", bo to oni rządzą nami i to oni ogłupiają nas tylko po to, żeby wzbogacić swoje konta. A my? Rzucamy się na siebie i walczymy, na idee, ideały i zapominamy jak to jest słuchać innych. Ja się staram. Nie zawsze mi wychodzi, czasem poniesie mnie charakter, ale staram się. Czego Wam wszystkim życzę.




PS link do artykułu. Sami wyróbcie sobie zdanie: 
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1019401,title,Sad-katechetka-w-ciazy-zwolniona-zgodnie-z-prawem,wid,17923180,wiadomosc.html?src01=6a4c8

PPS link do teledysku  ;) mnie urzekła ta melodia: 
https://www.youtube.com/watch?v=slIyR9W2FC8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz