Rozmawiałem z Żoną. Pod prysznicem. Często tak robimy, bo gdzie indziej można tak filozofować? I rozmowy te wydają się być warte upublicznienia. Więc o czym było wczoraj? A prozaicznie, o szczęściu.
Jakby nie popatrzeć, to jest to szczęście człowiekowi potrzebne, bo bez niego to jakoś smutno i szaro na sercu. Tylko czy wiemy kiedy szczęśliwi jesteśmy? Słyszałem swego czasu na pogrzebie, że to życie nasze to pasmo cierpień i udręk i na szczęście liczyć możemy dopiero po śmierci. Cóż, a jeśli dalej nic nie ma? To co? No, oczywiście wiem, że wszyscy wyznawcy religii wszelakich krzyczeć zaczną, że gadam głupoty. Takie ich prawo, a moje to powiedzieć, że szczęśliwy jestem tu i teraz! I nie czekam na żadne w pośmiertnej krainie, a już na pewno nie uznaję faktu, że zdarza się rzadko! Zdarza się bowiem codzień! I jest procesem długofalowym, to znaczy nie trwa chwilę lecz obecne jest cały czas. W osobie mojej Żony, moich Córek, moich bliskich i przyjaciół. Trwa w uśmiechach i zabawie, w codzienności, we wspólnie spędzonym czasie i jest także w kłótni, złośliwościach, czasem łzach. To takie złe chwile, które, chociaż rzadkie, docierają Nas razem i uczą bycia szczęśliwym.
Wystarczy więc dostrzegać piękną stronę życia w codzienności, a nie czekać na wiekuistą radość, której istnienia nikt pewny nie jest. Proste? Oj nie! Spróbujcie sami chociaż przez chwilę przestać wierzyć w wieczną szczęśliwość po śmierci. Już samo to jest nie do przejścia dla większości... Ale jak spróbujecie, to byc może uda się Wam zobaczyć jak szczęśliwi jesteście i już! Tak naprawdę do szczęścia, naprawdę wiele Nam nie trzeba!
czwartek, 28 marca 2013
Wnioski z rozmowy pod prysznicem
poniedziałek, 25 marca 2013
Uwaga! Fikcja autentyczna!
Próbuję dalej. Skręcam palcami, oblizuję nawet.... nic... zupełnie NIC. Pole siłowe, odpycha, skręca, wciąż oddala od środka. Nie trafiam, a trafienie to dopiero początek drogi... Jak ja mam ukończyć to zadanie? Ogarnia mnie desperacja, a lekka panika chwyta za krtań i zabiera oddech. Boję się nawet lekkiego westchnienia, bo mogłoby wspomóc moc pola broniącego dostępu. Precyzja nigdy nie była moją mocną stroną.... a tu.... takie coś. Lecz jeśli nie trafię, rzeczy pozostaną takie jakie są, a to nie będzie dobre. Muszę trafić!
To jakaś obsesja. Słowo "trafić" przesłania mi inne myśli. Coraz bardziej nerwowo próbuję i coraz bardziej to słowo przesłania mi wszystkie inne. TRAFIĆ! Nie mogę myśleć o czymś innym, nie mogę się rozluźnić. MUSZĘ TRAFIĆ!!!!
JEST!! NARESZCIE!! UDAŁO SIĘ!!!!
Jednak zaszyję tą kieszeń!!!
Nawlekłem tą cholerną nitkę !!!!
PS powyższa pseudo forma literacka przyszła mi do głowy wczoraj, podczas nierównej walki z igłą i nitką w ciemnym pokoju.
Mam tylko prośbę (jako, że to experyment) napiszcie KOMU SIĘ PODOBAŁO lub NIE :)!!
niedziela, 24 marca 2013
Muzyczną myślą (3)
wtorek, 19 marca 2013
Muzyczną myślą (2)
wtorek, 12 marca 2013
Trzydniowy leń...
No i zaczęło się. Jak co roku kościół katolicki zafundował młodzieży trzy darmowe dni laby. Oczywiście oficjalnie to "rekolekcje" i mają służyć wyciszeniu i postnej zadumie. Jak to natomiast wygląda wie chyba każdy... Tłumy "bezrobotnej" młodzieży zasiadają przed TV, komputery czy w najlepszym razie ruszają "w miasto". A co z innowiercami i ateistami? Nic. Darmowe lenistwo bez konsekwencji. Nic tylko zazdrościć...
Pamiętam te czasy w SP czy potem w liceum, kiedy wystarczyło posłać jednego po obrazek, potem go skopiować i już! Niczym nie zakłócony spokój. Pytanie więc kto odpowiada za dzieci w tych dniach? Kościół, szkoła czy pracujący rodzice? Czemu nie można przenieść tego na porę wieczorną i pozwolić wszystkim uczyć się normalnie? Coraz mniej wierzę w świeckość naszego państwa skoro tak kuriozalna sytuacja utrzymuje się od lat!
O tak, wiem, jak korzystałem z dobrodziejstw wolnego to było OK, teraz jako rodzic się czepiam, ale trudno uznać za normalne i logiczne coś takiego! Niestety nikt już nie dyskutuje na ten temat i wszyscy akceptują ten stan rzeczy... I tak pewnie zostanie, bo wszystkim jest wygodnie...