niedziela, 21 czerwca 2020

To nie moje są słowa, to teoria spiskowa

     Donald T. odniósł, niewątpliwy, polityczny sukces w Europie. Załapanie się na szefa dwa razy i potem objęcie szefostwa jednej z największych partii PE, to naprawdę polityczny sukces. Każdy sam niech oceni, czy w jego normach i w dzisiejszych czasach "polityczny sukces" to coś fajnego, czy raczej dowód na wyjątkowe umiejętności prostytuowania się za pieniądze w imię jakiś tam ideałów.  Nie ważne.
    
      Ważne, że sukces osiągnął i tego mu nikt nie zabierze. Dlaczego jednak o nim? Wszak oprócz zbierania podpisów dla RT i walenia w polskie władze bez pardonu na tweeterze z białej klawiatury, nie robi nic dla kraju nad Wisłą, oprócz nakręcania na Jarka. Ale doszliśmy ostatnio, pod wpływem, do jednego wniosku, no bo czemu Donald wybrał obczyznę zamiast, zgodnie z oczekiwaniami, pojawić się na białym rumaku w Ojczyźnie i zaorać wrogów? Gotowi? Płyniemy!

     Jak wszyscy wiecie Donald i jego fantastyczne ugrupowanie, takie liberalne, takie laickie, takie pro kobiece i wspierające LGBT, rządzili krajem na Wisłą lat 8, w sumie to dłużej, bo wymiana kadr między partiami u nas, to nic nowego, ani nadzwyczajnego. Skupmy się jednak na tych cudownych i szczęśliwych latach. Wszak byliśmy wtedy krainą miodem i mlekiem płynącą, wszystko się wszystkim udawało, bezrobocie na pysk, ceny na kolana, podatki pikowały w dół, a kościół nie wtrącał się do polityki i nie dostawał pieniążków za nic. Afer też nie było. Nie wiedzieć dlaczego ciemny, polski lud, postanowił jednak, że "aaaaaa co tam! Dość tej pieprzonej idylli! Nie chcemy żyć w dobrobycie! Niedobrze się robi od tego rzygania tęczą!" i co? W wyborach parlamentarnych wywalili cudowną partię Donalda na pysk i zastąpiła ją jeszcze bardziej postępową zbieraniną.

    W międzyczasie, gdzieś tak około połowy rządów, Donald postanowił, że "Polska to nie wszystko!" i odszedł robić politykę na inny poziomie, czyli ruszył objąć stery UE. Mimochodem burknął, że jak ojczyzna w potrzebie, to on wróci, na białym rumaku. Z początku były checheszki, a to z angielskiego (polisz your english with Donald), a to z dziadka z Wermachtu i powiązań z Niemcami, ale społeczność polityczna UE nie reagowała i na złość Polakom, przygarnęła Donalda do piersi umożliwiając karierę i zabezpieczenie na starość. Jego miejsce na tronie Polandii objęła kobieta i był to ruch postępowy (te wieczne odniesienia do drugiej, trzeciej, dziesiątej Margaret Thatcher, jakby samo bycie kobietą i premierką, robiło z kogoś bossa level 99), ale zapoczątkował rozkład. Pozbawieni charakterystycznego przywódcy platformersi, pokazali, że nie potrafią grać w polską politykę i z miesiąca na miesiąc oddawali pole agresywnym prawym i sprawiedliwym. Zaskakująca nieudolność. Mieli wszak wszystkie narzędzia żeby "dobrze" rządzić krajem, a przynajmniej to symulować i zdobywać poparcie różnych grup społecznych, tymczasem... w 2015 roku oddali kraj walkowerem, pokazując zupełną bezradność i bierność w kampanii.

     Od tego czasu przeszli do "opozycji", przez kolejne lata udowadniając, że nie potrafią przeciwstawić rządzącym @#$@$%# niczego konkretnego, a przynajmniej niczego co porwałoby naród i zachęciło do głosowania na nich. Donald z obczyzny wzywał, popierał, zachęcał i kąsał na tweeterze. Nic to nie wnosiło do niczego, a platforma jak była nieudolną opozycją, tak była. Jeżeli partia tej wielkości po odejściu szefa, nie potrafi wykorzystać potencjału, tylko daje się rozgrywać bandzie ciemniaków spod znaku Jarka, to jak to nazwać? Wybory 2019 nie przyniosły nic nowego. Kampania prowadzona pod hasłem "precz z pis, a potem się zobaczy" + garść obietnic co to nie tamto, nie przyniosła żadnego efektu i nadal geniusze intelektu pozostawali przy władzy, jeszcze zwiększając swoje możliwości.

     Rok 2020 to pandemia, której nikt się nie spodziewał (he he) i wybory prezydenckie. Co robi platforma? Inwestuje całą energię w Panią Kidawę-Błońską, kreując jej wizerunek na sławnych politycznie dziadkach, regałach z książkami i ogólnej mądrości i stonownaniu. Niestety, taki wizerunek odpowiada potrzebom Polaków jak CPK w szczerym polu i przekop mierzei. Wydaje się, że jedynym kontrkandydatem dla urzędującego A jest szef fundacji, prezenter TV i felietonista Szymon, który wraz z "obywatelskim ruchem" chce zmieniać świat. Serduszka. Niestety wybory w terminie okazują się tak wielką farsą, że nikogo nie dziwi, iż zostają unieważnione z powodu nieodbycia.

     Pomimo wzrostu zachorowań i generalnie niezbyt ciekawej sytuacji, wybory mają odbyć się już za tydzień. Platforma dostała drugą szansę i wymieniła kandydata, na młodego, energicznego, umiejącego rozmawiać językami (szczególnie lubiącego chwalić się tym spontanicznie), oraz nie rozróżniającego "związków partnerskich" od "małżeństw jednopłciowcyh", no i oczywiście obiecującego wszystko o czym marzycie, Rafała. No i jest cud! Nie wiadomo dlaczego ów Rafał dostaje nagle łatkę zbawiciela kraju i wszyscy zaczynają płakać ze szczęścia (no może nie wszyscy, ale sporo takich jest), że oto nadchodzi miecz na pis i ogólnie mesjasz! Tak jakby w ciągu tygodnia wszyscy zapomnieli, że macierzysta opcja owego nie ma nic do zaproponowania oprócz obietnic i naczelnego "precz z pis!". Zupełnie nie wiadomo dlaczego jego obietnice brzmią o wiele lepiej niż te same w ustach poważnej Pani Kidawy i słupki lecą w górę, a urzędującemu w dół.

    Wróćmy jednak do naszej teorii spiskowej i Donalda, a wrócimy w wyimaginowanym dialogu pomiędzy nim, a Radosławem, zwanym Radkiem, który po rezygnacji Pani Kidawy, rzucił się "dla ojczyzny ratowania" z deklaracją w mediach społecznościowych, że "on może na prezydenta! Niech tylko lud go namaści", ale nie pykło. Dlaczego? A co gdyby...
Gdzieś w odmętach brukselskich uliczek dzwoni telefon:

- Tak, słucham?
- Cześć Radek!
- O cześć Donald, co tam?
- Widziałem co tam wypisywałeś na społecznościowych! Ty tak serio chciałbyś tam wracać?
- No wiesz, lubili mnie, prezencję mam, myślę że Andrzej nie miałby szans!
- Ty się dobrze zastanów! Przecież tam nie ma z kim pracować! Zostawiliśmy im kraj z niezłym poparciem, mieli tylko kontynuować i niczego nie spieprzyć, tymczasem w jedną kadencję dali się ograć Jarkowi i jego błyskotliwej armii! Przegrali z Mateuszem, Zbyszkiem i Jarkiem G! A tego nie dało się spieprzyć! I Ty chcesz tam wracać i robić z nimi politykę? Pozbyli się Grzesia, co im psuł wizerunek krzywym uśmiechem, wybrali sobie Borysa, ale dalej nie mają pomysłu. Obiecują to samo co my obiecywaliśmy i cały czas cisną na pis. No weź, przecież jak się ludzie połapią, że to znowu jest akcja "przeciwko" i chodzi tylko o to, żeby wymienić "ich" na "naszych", to ktoś będzie musiał dostać po dupie. Chcesz się podłożyć? Źle Ci tu? Pensyjka w Euro, cywilizowani ludzie, otwarta furtka do stanowisk, a tam? Zamamrany Jarek, banda idiotów w sejmie i grupa nieudaczników za plecami. Daj spokój. Rób jak ja, dogryzaj małemu na społecznościowych, buduj legendę, oni lubią legendy, a kiedyś, kiedy już będzie tak źle, że nawet naród się w tym połapie, wrócisz na białym koniu, założysz nową partię i przejmiesz całość władzy, albo i nie, bo w tym kraju takie numery od lat nie wychodzą nikomu na dobre. Teraz, teraz dajmy młodemu poparcie, niech idzie i walczy i tak nic nie ugra, a co naobiecuje i nie zrealizuje to pójdzie na jego konto, my się wykręcimy, jak zawsze. Ja mój drogi, mam już emeryturę zapewnioną, nie muszę się pchać w to szambo. Ochłoń!
- Wiesz Donald, chyba masz rację, może za jakiś czas, teraz to faktycznie nie najlepszy moment. Z resztą kariera w tym kraju, to nic specjalnego. Niech Rafał powalczy, może im się uda chociaż na jedną kadencję wrócić do korytka i nie spieprzyć tego jak ostatnio.
- No, zuch chłopak. To teraz pozbierajmy mu podpisy, delikatnie poprzyjmy i wracamy do pracy!
- Słusznie! Mądrego to i miło posłuchać.
- Bez wazeliny Radziu, nie jesteśmy w Polsce. Cześć.

I tak Was tu zostawię. I pamiętajcie, że to moja teoria spiskowa, a ona jest najmojsza, ale jak tak patrzę, to nadal nie rozumiem, dlaczego ten naród daje się tak łatwo sterować. Pamiętajcie, że wybory już za tydzień (niecały) i warto iść, ot tak, dla samego siebie, żeby móc później głośno narzekać! Chociaż nadal nie ma informacji o komisjach wyborczych, więc w sumie to nie wiem czy znów nie unieważnią, bo się nie odbędą. Spoko, jak co, to do trzech razy sztuka!





piątek, 19 czerwca 2020

Problemy z tolerancją

     Tak mnie naszło po porannym czytaniu postów i komentarzy. 

     Jak bardzo przeszkadza nam symbol, rysunek, który ktoś określił jako COŚTAM powiązane z CZYMŚTAM, a akurat to COŚTAM nam zupełnie nie leży, tudzież jakiś nasz autorytet czy książka powiedziała, że powinno nam nie leżeć.

     I na nic jest próbowanie tłumaczenia, że w tym wszystkim najważniejszy jest człowiek, że bez względu na symbol, to osoba z krwi i kości. Zaraz odbijamy od sedna i lecimy "twardymi" dowodami, że nasze jest WAŻNIEJSZE, LEPSZE i bez tego naszego wszystko zginie w ogniu, a zło zaleje świat.

     Kiedy znów to "mniej ważne" próbuje się odgryzać, natychmiast podnosimy krzyk: "atakują nas! Chcą nam wcisnąć swoje prawdy na siłę!" i nie ważne, że sami wciskamy swoje prawdy jako JEDYNE. Teraz to ONI chcą NAM! 

     Mam trzy córki, dwie z nich dzieli różnica 4 lat. Kłócą się i biją, znaczy... Inaczej, czemu o córkach? Bo to doskonały przykład tego mechanizmu. Średnia, lat 10 (prawie 11) i Najmłodsza, lat 6 (prawie 7). Wyobraź sobie, że Średnia to Twoje poglądy, takie powszechne, takie współdzielone przez wielu ludzi. Czujesz się z tym ważny, jesteś starszy i mądrzejszy (tak sądzisz), Najmłodsza zaś to poglądy tych innych, jest ich mniej, młodsi i głupsi (tak sądzisz). Średnia wie, że nie może stosować na Najmłodszej jawnej przemocy, stara się ją tolerować, ale nie powstrzymuje się przed "dziubaniem", dyskretnym wyśmiewaniem, traktowaniem protekcjonalnie, nierzadko stosuje przemoc słowną. Najmłodsza nie potrafi odgryzać się równie sprawnie, jest Najmłodsza, nie posiadła wielu umiejętności, odgryza się więc topornie, krzyczy, tupie, trzaska drzwiami, nierzadko stosuje przemoc fizyczną. I wtedy zaczyna się wyścig, kto pierwszy doniesie. W teorii, właśnie ta pierwsza ma szansę na wygraną, bo to ona przedstawi swoją wersję, a drugą będzie musiała ją korygować. Ważne są tutaj też umiejętności osobiste, gra aktorska i wiarygodność.

     To są dzieci. Wierzę, że mimo wszystko kochają się, tylko wciąż nie potrafią nawiązać dialogu, znaczy czasem potrafią.

    Jak to się ma do tolerancji? To proste. Większość istnieje dłużej, wypracowała sobie swoje zasady, zdobyła głos władzy i ważnych osób. Mniejszość dopiero stara się uzyskać prawo głosu, wywalczyć choć namiastkę tego co ma Większość. Rolę rodzica spełnia tu nie władza, bo ona może być członkiem każdej z grup, ale media. Tuba, głos, przekaz. Zasada kto pierwszy i gdzie również tu obowiązuje. Sprawni psychologicznie przedstawiciele potrafią wybrać idealnie moment i medium i sposób, żeby opinia publiczna, niesiona oburzeniem, wsparła ich w.... walce. 

     Problem wydaje się być prosty, ale niedostrzegalny. Większość uważa, że tylko jej zasady są WARTOŚCIOWE i zrobi wszystko, byle tylko wprowadzić je dla wszystkich, jednakowo, zupełnie nie zważając na innych zdanie. Mniejszość chciałaby mieć równe prawa, chciałaby choć trochę czuć się normalnie w świecie rządzonym przez Większość. Kiedy nie może dostać tego prosząc, zaczyna krzyczeć, tupać i trzaskać drzwiami. Posuwa się do obrażania Większości, byle tylko zwrócić na siebie uwagę. Ma słabsze wsparcie w mediach, więc jej krzyk musi być głośny, trzaskanie spektakularne, obrażanie naprawdę obraźliwe.

     Co robi Większość? Większość, korzystając ze swojej pozycji, ze swoich możliwości podnosi krzyk o "ataku", "zamachu", "niszczeniu wartości" (tych samych, które wprowadza silną ręką nie patrząc czy pasują one wszystkim). Pokazuje się jako ofiara, ciemiężona, lżona i deptana. 

     A wystarczyłoby odłamać te kilka kostek czekolady i podzielić się z Najmłodszą. Pozwolić jej czasem wymyślić zabawę, traktować z szacunkiem, nie traktować jako zła koniecznego. SZANOWAĆ. 

     Grabaż napisał taki tekst, mądry, ale najlepszy jego fragment brzmi "Moja wolność, to żaden Twój grzech". Żaden. Pozwól mi być kim jestem, wyznawać to co chcę, nie odbieraj prawa do decydowania o sobie. Jeżeli nie krzywdzę Cię swoim zachowaniem, jeżeli nie odbieram Ci Twoich praw, jeżeli nie zmuszam Cię do tego co sam wyznaję, to w czym Ci przeszkadzam? Czemu nasz świat MUSI być urządzony według Twoich prawd? Zastanów się i usiądź ze mną, wypijmy kawę, piwo, wino czy herbatę. Nie zmuszajmy się nawzajem do robienia czegoś wbrew sobie. Wszak idziemy razem po tym świecie, czemu więc nie iść z uśmiechem, a może nawet trzymając się za ręce? To też nic złego wiesz?

Na koniec krótki test:
Kogo przedstawia obrazek? Katolika, Ateistę, Geja, Lesbijkę, Muzułmanina, Żyda, Hindusa, Czarnoskórego, Indianina, Azjatę, Buddystę? 

Zgadliście. CZŁOWIEKA. 


środa, 17 czerwca 2020

Bezmózgowie ewoluowane

     Z samochodu tego nie widać. Czasem coś bardziej kolorowego mignie i uchwycisz to kątem oka. Jest szybkość, jest koncentracja na drodze przed maską. Mignięcia. 
     Nikt też specjalnie nie będzie się rozglądał, bo i po co? Jak patrzymy to na widoki powyżej, piękny las, jezioro, łan zboża, łąka. Wzdychamy z lubością, jaki ten nasz kraj piękny.
     Zazwyczaj jednak pędzimy wpatrzeni w czarny asfalt, zajęci myślami o pracy, o domu, o zakupach, o naszych problemach, a wokół piękna przyroda.
     Jesteśmy szczęściarzami, mieszkamy na wsi i gdziekolwiek nie pojedziemy otacza nas kolorowa różnorodność pól, czasem jakiś mały zagajnik, czasem mała wioska ukryta w dolinie. 
     Idylla.

     To temat, jeden z wielu, podejmowany przez szeroko pojęty internet, bardzo chętnie. Stają na przeciw siebie "frakcje" o różnorodnych poglądach, gotowe tłuc się, czasem ciężkimi słowami, byleby tylko udowodnić, że przeciwnik nie ma racji. Jesteśmy specjalistami od wszystkiego i pół biedy, jeśli zadamy sobie trud i podeprzemy swoje teorie naukowymi badaniami. Zazwyczaj podpieramy się jednak sensacyjnymi stronkami, na których próżno by szukać odnośników do źródeł. Tak łatwo podchwytujemy czyjąś wypowiedź i puszczamy dalej w świat, jeśli tylko jest zbieżna z naszymi poglądami. Nie sprawdzamy, bo to już za dużo zachodu. 
     Ja też naukowcem nie jestem, więc powiecie "po co się udzielasz?" No właśnie. Po co? Wszak niczego to nie zmieni, a może?
     Jak to jest z tym "rzucaniem grochem o ścianę"? Warto mówić głośno? Czy lepiej milczeć?

     Ja mogę tylko pisać o tym co widzę, a uwierzcie mi, jeżdżąc rowerem widzę o wiele więcej. Mam ten niespieszny czas, żeby przyjrzeć się rzeczom, szczegółom. Chodzimy też na spacer z psami. Tam też widać, chociaż idziemy pośród pól, gdzie dojrzewa pszenica, jęczmień, rośnie kukurydza i gdzie, czysto teoretycznie, tylko traktory i rolnicy. I widzę. Namacalny i rozrzucony wszędzie obraz ludzkiej głupoty. 

    Jak to jest? Przyjeżdżasz z ziomalami na wioskę, fajna miejscówka pośród zbóż, rzadko tam ktoś się pojawia więc można na luziku zajarać blanta, strzelić piwko czy drineczka. Fajnie nie? Czasem tylko trafi ci się jakiś debil w kamizelce odblaskowej z Żoną i Córką co akurat musi się wybrać na spacer z psami, ale poza tym luzik. No i pyk. Wypiłeś colkę, piwerko czy soczek i wuj, że przyjechałeś pieprzonym passatem, pusta pucha czy butelka za wała się ci do środka nie zmieści. Pełna jakoś tak weszła i dała się ubić gdzieś między ziomkami na tylnej kanapie, ale pusta? No ni wuja, nie wejdzie. Trza to wyrzucić w pokrzywy. Do tego koleżka miał katar (może alergik) i oczywiście, w dobie pandemii, nie wolno zarazków trzymać blisko, więc zasmarkane chusteczki ciul w pokrzywy. Wisienka na torcie pojawiła się ostatnio. Chłopcy przyjechali zmienić olej chyba. Na szczęście starego nie rozlali na drodze, ale pusty baniak po nowym co? Jeb w krzaki. Jak wiemy, w takim stanie do auta już się nie mieści. Ja dziękuję, bo mi się przyda.

     A po drodze do miasta G? Cztery kilometry drogi wojewódzkiej i co? No jak to co? Jak ci odpadnie zderzak to co z nim zrobisz? Taaaaak! Dobra odpowiedź! Wywalisz do rowu. Stare opony, co ci ich serwis nie przyjął za darmola? Taaaak! W krzaczory! Zdzisiu z Włodkiem skończyli flaszeczkę na tylnej kanapie? Już wiecie! Puste butelki nijak się w aucie nie mieszczą! Pyk je w krzaki! Zapitka też się skończyła i fruuuuu! Plastik wszak w końcu się rozłoży! Pełno tego.

      Taki film jest, znów za darmo, do obejrzenia na YT. "Można panikować" się nazywa. Trwa 58 minut. Tyle co odcinek jakiegoś serialu na netflixie czy hbo. Ale weź tu zachęć kogoś do obejrzenia chociaż, nie mówię już o zrozumieniu i zastanowieniu się nad tym wszystkim. Poczytałem komentarze na profilu FB filmu i..... najlepszy kwiatek "Co tam jakiś profesor wie! Powinien opierać się na badaniach naukowych takich organizacji jak BBC! A nie jakieś tam swoje badania".... Tak, dobrze czytacie. Ktoś mu zwrócił uwagę, że BBC to żadna organizacja naukowa, a on na to "Najpierw sprawdź! BBC jest odpowiedzialna za 90% filmów przyrodniczych, więc prowadzą badania!". No i wuj. Co tam "jakiś" klimatolog, profesor. BBC robi badania, które mówią inaczej. TVP też pewnie. I CNBC. A takich genialnych komentarzy jest tam bez liku...

      I nie chodzi mi o to, żeby wszyscy nagle, w tym momencie zaczęli coś robić, albo przestali coś robić, bo to mrzonki. Ale może by ktoś zatrzymał się na chwilę i przemyślał? Co mogę ograniczyć, co mogę zmienić, niekoniecznie od razu głęboko i diametralnie. Sam profesor przyznaje, że nie da się tak zupełnie i całkowicie zmienić siebie, ale można próbować, można dokonywać bardziej świadomych wyborów, bo to chyba ostatni moment, żeby zacząć. Chociażby od tego, że puste opakowania mieszczą się w samochodzie nawet lepiej niż pełne, że można te śmieci wywalić gdzieś do kosza, niekoniecznie w domu, wystarczy na przystanku (ale do KOSZA!)    
     Od takich wyborów może zależeć co nas czeka w przyszłości. Dalekiej lub nie. 

Obejrzyjcie sobie. To tylko jeden odcinek Waszego serialu. Być może nic Wam ten film nie da, być może spróbujecie coś zmienić. Nie dowiecie się, zanim nie obejrzycie. To tylko godzina.


wtorek, 9 czerwca 2020

Plebiscyt reaktywacja

     No to się nam dostało. Szeregowy poseł, ten sam, który trzęsie tym krajem (nadal zachodzę w głowę jak on to robi???), ustalił sobie w porozumieniu z kimśtam, że wybory się jednak odbędą w czerwcu. Oczywiście nie obyło się bez zwykłego bełkotu o konstytucji, jedynym możliwym terminie (znów?) itd itp. Czytaliście. Nie będę się powtarzał.
    W wyścigu postanowili wystartować ci sami kandydaci, których dobrodusznie zwolniono z konieczności zbierania podpisów po raz drugi. I fajnie. Jedyna zmiana, to twarz platfu.... eeeee Platformy, gdzie Ciocię Kidawę-Błońską (taaaak, możecie mnie hejtować do woli, ale Pani Kidawa, była w tych tamtych wyborach takim samym uosobieniem typowej Cioci, co Bronisław lata temu był Wujkiem i ch. Nie jestem Hołownią, więc się Pani Środa do mnie personalnie nie doczepi) gładko zamieniono na młodego, przystojnego Rafała T., znanego w środowisku politycznym jako Prezydent Miasta Warszawy.
     Coś to zmieniło? Ano bardzo wiele, ale po kolei. Znów pojadę bardzo subiektywnie i opiszę jak mi, w moich mediach, wygląda ta "kampania".
     Zniknął mi gdzieś Kosiniak-Kamysz. Znaczy nie śledzę TV, żadnej, więc być może gdzieś się tam przewija. Radia też nie słucham, a też może tam bywa. W social media nie istnieje. Znaczy w moich. Widocznie nie mam znajomych, ani znajomych znajomych, którzy wyrażaliby jakiekolwiek głosy poparcia dla kandydata szlachetnego PSL i Kukiza (ten mariaż jakoś tak od razu działa na mnie drażniąco). 
     Sporadycznie wybija mi Bosaka. W sumie napisałbym "niestety", ale jego ostatnie wypowiedzi bywają naprawdę zabawne, więc traktuję to na równi z innymi zabawnymi wrzutkami na FB. Jak zwykle dziwi, że ów chłopak, który oficjalnie cieszył się swego czasu, że ma faszystowskie poglądy, ma jakiekolwiek poparcie, ale zadziwiających spraw w tej kampanii jest dużo więcej, więc "co się dziwisz?"
     Jako, że lubię, znaczy mam polubionego Biedronia, to jego "briefingi" wpadają mi codziennie. Czytam skróty i nie marnuję czasu na słuchanie. Wszak i Robert potrafi pięknie i populistycznie płynąć na fali. Sporą część społeczeństwa nadal mocno boli jego orientacja seksualna, co wypominają mu z podziwu godną determinacją. Jak dla mnie to lewica, a jestem lewakiem (ponoć), więc... cóż, sami wiecie.
     Hołownię widzę codziennie i skroluję. Mój bobrze. Żółta rewolucja. Bezpartyjny, pchany siłą "obywatelskiego zrywu". Dopóki... Jak przypuszczałem, chociaż odkrywcze to to nie było, nastąpił zmasowany atak, żeby zdyskredytować Szymona wszystkimi dozwolonymi (i nie) metodami. I nie pomogą mu sondaże. w których pokonuje urzędującego w drugiej turze, zwłaszcza te robione na własne zamówienie, "rewolucja" się dopali, a za rok nikt nie będzie tego pamiętał. Taki już los "rewolucjonistów" w tym kraju. Społeczeństwo jest podzielone na zbyt wielu płaszczyznach. Pionowo, poziomo, skośnie, wzdłuż, wszerz i generalnie nie ma chyba tematu, w którym większość jest razem. Niestety Szymonie, za słaby jesteś żeby to skleić.
      Trzaskowski. Diabełek z pudełka. Jego słupki poparcia poszybowały w górę, zanim został kandydatem. Momentalnie, odpowiednie media zrobiły z niego, jedynego słusznego, mesjasza narodu. Jego obietnice są tak wspaniałe, że gdybym nie pamiętał, że to już miało być ale nie było, to sam bym chciał uwierzyć. Jak widać spora część społeczeństwa (1 600 000 podpisów w kilka dni, no szacuneczek!) zapomniała, że platformersi mieli całe 8 lat na wprowadzenie tych wszystkich cudów, o których teraz znów zapewniają, a jedyne co się im udało to doprowadzić naród na skraj szamba i zachęcić do skoku (częściowo pod dowództwem "męża stanu, polityka stulecia, rycerza białej klawiatury Donalda, nomen omen T.). Ale dobra, tym razem będzie inaczej, tym razem się uda, tym razem spełnią. Ja tylko obawiam się, że przy powszechnej radości, jakby RT wygrał, wszystkim się zapomni o obietnicach, bo "NAJWAŻNIEJSZE, że Duda przegrał!" I w krótkim czasie okazać się może, że nic się nie zmieni, bo PO u władzy to nie jest żadna zmiana. 
      Na koniec obecny, urzędujący Duda. Mógłbym tu walnąć elaborat ze wskazaniem na źródła, ale po co? Przecież wystarczy zerknąć gdziekolwiek i już mamy. Mąż stanu, wielki budowniczy, przyjaciel gospodyń wiejskich i nieocenione wsparcie dla małomiasteczkowych targowisk. Jednym słowem, człowiek kryształ. Zupełnie niewidoczny. Bez własnego zdania, poniżany przez własną partię jak gówniarz na szkolnym boisku. Najgorszy prezydent tego kraju, jakiego mogliśmy wybrać po 89 roku. I co? Według tak kochanych, przez niektórych, sondaży, nadal cieszy się od 35 do 42% poparcia i wejście do drugiej tury ma zapewnione. Jak to? No właśnie. Tak to. Jedyny wniosek jaki można z tej sytuacji wyciągnąć, to skrajna ślepota narodu, ale to przecież nie powinno nikogo dziwić.
    A więc osobliwości, zwrotów akcji czy zaprzeczeń nam nie brakuje, a to wszystko z pandemią w tle, w którą to, nie wiadomo czy nadal ktoś wierzy. Wszak przy zakażeniach na poziomie 100, wybory były "tylko korespondencyjne", wszystko pozamykane, izolacja pełna i nieustanny krzyk o "dystans". Natomiast kiedy liczba zakażeń leci pod 600 na dzień, to wybory w komisjach są spoko, wiece z udziałem setek osób to "wielka moc" i "coś cudownego", a wszystko otwiera się coraz szerzej. Rozumiecie coś z tego? Ja nie i w zasadzie już nawet się nie staram. Tego się wszak ogarnąć rozumkiem nie da i niedługo dojdzie do tego, że istota Boga w trójcy jedynego stanie się mniej tajemnicza niż polska polityka. Wszak w "niezbadanych wyrokach boskich" można doszukać się jakiejś pokrętnej logiki (twoje dziecko umiera, bo On chce dać Ci sygnał, żebyś zmienił swoje życie!), natomiast tutaj... tutaj nie da się, no po prostu nie.

PS żeby wyglądało inteligentnie macie ściankę z książkami. To popularne jest.