poniedziałek, 28 marca 2016

"Inaczej zdradzą wielbiciele, że nie pojęli ze mnie wiele......."

     Ten tytuł, to tekst Jacka Kaczmarskiego. Poety i barda z czasów rodzącej się Solidarności. Postaci kontrowersyjnej i podobnie do wszystkich chyba, wyróżniających się wtedy ludzi, budzącej skrajne emocje.
     Ja słuchałem jego i nie tylko jego piosenek od dziecka. Wielu z nich nie rozumiałem, ale innej muzyki, innych kaset, w domu nie było. "Festiwal piosenki prawdziwej", "Festiwal piosenki zakazanej", koncerty tria Kaczmarski, Gintrowski, Łapiński, wszystkie nagrywane grundigiem mono, przez kolegów Taty i przegrywane na stare stilonki. 
      Czemu wspominam? Nie wiem. Od rana dzisiaj "jadąc na szmacie" grzmiał mi w głowie refren "Murów", tego nieoficjalnego hymnu Solidarności z pięknym tekstem Kaczmarskiego do melodii katalońskiego barda Luisa Llacha. I naszła mnie dygresja. 
     Ten utwór nadaje się jako hymn Solidarności i buntu tak samo, jak "Windą do nieba" zespołu 2 plus 1 nadaje się na pierwszy taniec na weselu. Nijak. 
     Mam wrażenie, że śpiewający tą pieśń i słuchający jej, nie słyszeli do końca. Nie zrozumieli ostrzeżenia, które ukryte.... Stop. Ukryte? Nie. W ty tekście nic nie jest ukryte. Wszystko jest jasne, tylko..... jak zwykle nikt nie słucha. Wszyscy zachowują się tak, jakby ostatniej zwrotki nie było. Nikt nie wyciągnął wniosków i mamy, co mamy.
     Pięknie się bowiem śpiewa, o grajku co poruszony niesprawiedliwością tworzy pieść, którą mogą śpiewać wszyscy, która dodaje im sił, do walki z uciskiem, daje nadzieję. "A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat!". Czy może być coś piękniejszego dla narodu, który po latach zniewolenia zaczyna tęsknić za wolnością?
     "Aż zobaczyli. ilu ich....." Coraz więcej ludzi chce dołączyć do ruchu oburzonych, coraz większa siła wzrasta przeciwko władzy i niesprawiedliwości. Rewolucja wisi w powietrzu, pojawia się szansa na długo oczekiwaną zmianę. I zmiana nadchodzi, wprowadzona wariantem siłowym. Są pochodnie, rwany bruk, upadają pomniki znienawidzonego tyrana. "Ten z nami, ten przeciw nam! Kto sam, ten nasz najgorszy wróg! A śpiewak także był sam....".
     Taka rola barda, który tworzy pieśń, którą tłum wykorzysta jako hymn rewolucji. On nie staje po żadnej ze stron. Wie, że rewolucja rzadko bywa dobra. Terror pokonany siłą rodzi nowe kajdany. Oczekiwana zmiana, zamiast uwolnić ludzi od tyranii, sprowadza na nich inną, która pozornie i tymczasowo daje poczucie wolności. " Patrzył na równy tłumów marsz, milczał wsłuchany w kroków huk, a mury rosły, rosły, rosły. .. łańcuch kołysał się u nóg."
     W tym tekście zawarta jest przestroga, na którą nikt nie zwrócił uwagi. Naród porwany hasłami o zrzuceniu jarzma i wolności, prze przed siebie, znosząc niechcianą władzę. Wyniesieni na piedestał liderzy opozycyjni pławią się w glorii zwycięstwa. Stają się wybranymi przedstawicielami, tymi, którzy uwolnili lud spod buta. Wtedy jednak wychodzi, że jedyne ich hasła to "obalić", "odsunąć", "zniszczyć układ", "przywrócić ład i porządek", "słuchać woli ludu!" i pozostają one tylko hasłami. W krótkim czasie prawda wypływa na wierzch. To nowy reżim, nowa władza, która dąży do zabezpieczenia swoich interesów.
     I tak jest za każdym razem. Zjednoczeni ludzie w walce przeciwko "tyranii", zostają znów zmuszeni do walki w obronie swojej wolności. To co mamy teraz, to tylko ciąg dalszy tego scenariusza. Nikt z Solidarności w 89-tym nie wysłuchał pieśni do końca. Mury rosły ostatnie 27 lat i łańcuch, nowy i lśniący, znów kołysze się nam u nóg. Teraz do boju rusza KOD. Znów chce "bronić prawa", "obalić rząd, który łamie prawo!", "my będziemy waszym głosem", "my was słuchamy". Znam to, chociaż nie jestem stary, ale znam i pamiętam, bo ojciec zabrał mnie na wybory w czerwcu 89tego i pozwolił skreślać. Od tamtego czasu RAZ oddałem głos nieważny. Niestety coraz bardziej dochodzę do wniosku, że wybory to tylko kasting na kolor łańcucha. I wysokość muru.

PS 10 kwietnia jest rocznicą. Ważną. I dla mnie osobiście też. Tego dnia 12 lat temu zmarł Jacek Kaczmarski i zamknął pewien okres. Dla mnie również. Chociaż coraz lepiej rozumiem jego muzykę.


wtorek, 15 marca 2016

Znaki czasu

     Wąż zżerający własny ogon. Samounicestwiająca się kreatura. Dramatyczny przekaz tego co nas zabija, karmiąc jednocześnie. Niekończąca się, z pozoru, uczta i dobrobyt, będące tak naprawdę zagładą. 
     Obserwuj ludzkość, jak pławi się w swoich osiągnięciach. Jak wychwala swoje wynalazki. Mieni się "panami Ziemi". 
     Dowolnie  kształtujemy otoczenie, zmuszamy do uległości rzeki, wyrywamy z ziemi jej "bogactwa", które powstawały miliony lat. My zużyjemy je w kilkaset. Nasza cywilizacja umożliwia nam coraz szybszy wzrost, przybywa nas każdego roku. Miejsca mamy wciąż tyle samo, a potrzeba go coraz więcej. Wycinamy lasy pod miasta, pastwiska i pola uprawne. Niszczymy odwieczne ekosystemy, przekonani, że jesteśmy najważniejsi, że to właśnie nam się należy. 
     Nazywamy to cywilizacją. Rozwojem. Nie obchodzi nas, że ktoś za to płaci. Zabijamy nie tylko zwierzęta, nie tylko lasy, mordujemy się nawzajem dla zysku, dla złudnych bogactw, które mogą jedynie osłodzić tę krótką chwilę naszego pobytu tutaj. Liczy się dla nas tu i teraz. Przyszłość to dalsza ekspansja, rozwój, parcie do przodu. Nie słuchamy tej garstki, która ostrzega przed nadmierną eksploatacją Ziemi. Cały czas wierzymy, że to nie nasz problem. Jeszcze mamy surowce na 30, 50, 100, 1000 lat. Czemu mielibyśmy się przejmować? 
     Tracimy czas i energię na idiotyczne waśnie. Skaczemy sobie do gardeł w imię polityki, religii, historii. Wszystko nas dzieli i wydaje się, że lubimy ten stan. Poszukujemy ofiar i atakujemy. Coraz częściej słowem, które zyskuje moc karabinowej kuli. Siejemy ziarna nienawiści podsycani przez tych, którzy nami "rządzą". Gdybyśmy tylko potrafili przyznać się do bolesnej prawdy. Gdybyśmy tylko potrafili ją zaakceptować. 
    Nie ma nikogo w niebie. Żaden z bogów przyszłych, teraźniejszych i przyszłych nie jest odpowiedzialny za nic, co wydarzyło się na Ziemi. To tylko my, ludzie i nasze przerośnięte ego. 
    Zatraciliśmy człowieczeństwo w pogoni za spełnianiem materialnych potrzeb. Łatwo poddajemy się manipulacji. Wierzymy w to co mówią nam ci "na górze", bo uważamy ich za lepszych i mądrzejszych. Telewizja kształtuje nasze poglądy, zastępuje myślenie. Obrazy budzą potrzeby. Radio łagodzi nas muzyką i miesza ją z reklamami. 
     Chcesz być piękna/y MUSISZ wyglądać TAK, MUSISZ stosować TO. Chcesz być zdrowy/a suplementuj, by spać, by wstać, by się uśmiechnąć. Kupuj! Wydawaj! Napędzaj rynek! Żeby być piękny i zdrowy MUSISZ brać nasze tabletki! A kiedy już zaczniesz to NIGDY nie będziesz piękny i zdrowy, bo wtedy nie potrzebowałbyś naszych tabletek. Pieniądz napędza, rządzi, konfliktuje. Wymyśliliśmy sobie coś, co przejęło nad nami kontrolę. Zapomnieliśmy, że to tylko NASZ twór, bez którego też moglibyśmy żyć. Liczy się tylko kasa.
      Jesteśmy zwierzętami, nierzadko prymitywnymi, gorszymi w swoich zachowaniach od tych "innych", które z upodobaniem obserwujemy w rezerwatach i ogrodach zoologicznych. Wokół jest mnóstwo przykładów. Zbyt dużo. Bestialstwo, chciwość, zazdrość, małostkowość. Wielu z nich nie widzimy na co dzień, wielu z nich nie zauważamy, na niektóre przyzwalamy. Milcząc, odwracając wzrok, czyniąc...
     Coraz częściej dochodzę do wniosku, że absolutnie WSZYSTKO może zostać zbrukane "czynnikiem ludzkim". Każda idea, ruch, usprawnienie musi być zmienione w bagno. Tylko człowiek potrafi zbudować coś, a potem to zniszczyć własną ręką. Ideały zamieniamy na pieniądze, władzę, wpływy. Nie liczymy się z nikim i z niczym.
      Obserwuję internet, jako medium ludzkich zachowań. Czytając dochodzę do wniosku, że jestem najgorszy. Jestem "oszołomem", "mordercą", "narkomanem", "pomiotem szatana", "złem wcielonym", "pierdoloym lewakiem"... Oczywiście w związku z tym powinienem być "izolowany", "eksterminowany", "wysłany na przymusowe leczenie", "skazany na bezludną wyspę", "wyrwany jak chwast". I to tylko czytając komentarze pod wpisami ludzi o podobnych poglądach, Osobiście jeszcze nikt mnie zabić nie chciał. Siebie już nie zmienię, chociaż kto wie? "Widzę ludzi, ale nie człowieczeństwo".