niedziela, 15 listopada 2015

Strach się bać.

     Fanatyzm religijny zabija. Fanatyzm religijny krzywdzi  niewinnych. Działania fanatyków robią krzywdę wszystkim, zarówno przypadkowym ofiarom, jak i ludziom tego samego wyznania, tego samego koloru skóry. 
     Fanatyzm uwalnia strach. Strach  paraliżuje jednych, a innych popycha do działania. Te działania są zazwyczaj złe. Pod pozorem walki z terroryzmem zginą znów przypadkowi ludzie.  Nie wierzę, że Amerykanie i koalicja europejska nie wiedziała, że wciska kij w mrowisko. Komuś zależało na wznieceniu starego pożaru, który tlił się gdzieś w afrykańsko -azjatyckim tyglu? 
      Teraz tylko wystarczy dołożyć paszport uchodźcy, zarejestrowany w Grecji i.... lont podpalony. Co z obozem w Calais? Ponoć wczoraj stał w płomieniach ... dziś wszyscy milczą. 
     Uchodźcy są zagrożeniem, bo nie pochodzą tylko z objętej wojną Syrii. Nikt ich nie sprawdził, nikt nie wiedział jak. Przyszli. Czy będą teraz podpalać Europę? Do grupy  przerażonych uciekinierów dołączyli inni, w pogoni za lepszym życiem, za nowym startem. Cześć z nich, niestety, nie ucieka przed niczym. Ta część idzie po to by spowodować chaos. To oni, w połączeniu z rodzimymi ekstremistami, mogą stworzyć zagrożenie. To ci ekstremiści, urodzeni i wychowani w tym kraju, stają się największym zagrożeniem. Im się wierzy, bo są obywatelami, nie przyjechali z Afganistanu, Syrii, Iranu czy innego kraju, gdzie szkoli się terrorystów. Są autochtonami, którzy zeszli na złą ścieżkę, ktoś ich "przekabacił" na złą stronę.  To ich działania rzutują na wszystkich innych.
      Nie od dziś wiadomo, że przerażony tłum nie pyta o szczegóły. Wystarczy mu hasło i WRÓG. Jasno nazwany, łatwo rozpoznawalny. Nikt nie zapyta kim jest  ciemnoskóry człowiek ma ulicy. Będzie terrorystą. Mordercą. Tylko dlatego, że ma inny odcień skóry. Ktoś powiedział, że "nie wszyscy muzułmanie to terroryści, ale wszyscy terroryści to muzułmanie", nic bardziej mylnego. IRA, ETA mówi Wam to coś? To też organizacje terrorystyczne i nie tak dawno jeszcze siały strach, śmierć i zniszczenie w "cywilizowanym" świecie. Może powinniśmy zrobić parafrazę? "nie wszyscy FANATYCY RELIGIJNI to terroryści, ale WSZYSCY terroryści to FANATYCY RELIGIJNI" bez względu na "typ" religii.
     Gdyby naszym, rodzimym, "obrońcom wiary" dać broń i wmówić, że jak będą zabijać ateistów, lewaków i innowierców to będą zbawieni, mielibyśmy to samo. Mielibyśmy swój własny Madryt, Paryż, Londyn i Nowy Jork. Pranie mózgu, plus dostęp do broni, plus obietnica raju dla "męczenników" to wszystkie składowe dobrej beczki z prochem. Pierwsze i trzecie funkcjonuje u nas dość dobrze. Na szczęście w marginalnej (jeszcze) formie.
     Idioci i bandyci, strzelający seriami do przypadkowych ludzi, zasłużyli sobie na coś gorszego niż śmierć. Osobniki takie nie podlegają pod żadną, ale to żadną definicję akceptacji. Nic ich nie tłumaczy. Zaślepieni, zaprogramowani, niczym bezmyślne golemy, wykonali zadanie, licząc na obiecany raj. Dostali tylko śmierć. W ich mniemaniu bohaterską. Nie tylko oni mają jednak krew na rękach, brudzi ona także tych, co tłoczyli do młodych głów swoją truciznę. Tych co grzmieli w meczetach, przeklinając zachód i jego cywilizację. Winni są ci, co w galowych mundurach planują kolejne "misje stabilizacyjne" i "wprowadzanie demokracji". Siłą, bez pytania "wyzwalanego" narodu o zgodę.
      Kto za to zapłaci? Najbiedniejsi, najmniejsi, ci których nikt nie broni, ci którzy są "nieuniknionymi stratami" każdego konfliktu. Dzieci, starcy, zwykli ludzie, prawdziwi uciekinierzy, potomkowie dawnych emigrantów. Ich los nie będzie obchodził nikogo. Będą ginąć w klubach, stacjach metra, hotelach i we własnych domach. Inni zginą na pastwiskach, w górskich wioskach, w pracy. Wszystko w imię Bogów i mamony, bo to ona napędza wszystkie wojny.
      Fanatyzm religijny odbiera wolną wolę, wolną myśl, życie. Nie modlę się za Paryż. Bogowie nie słuchają modlitw. Bogowie łakną krwi.


niedziela, 8 listopada 2015

Niedziela od nie działania, na ostro

     Zaśpiewałbym Wam, ale po pierwsze się wstydzę, po drugie, nie mam głosu, po trzecie, jestem cykorem. Trudno, nie będzie beki z Janka, ale poczytajcie tekst. Jest fajny, moralizatorski i...... ryje banię. Pomyślcie co robi z głową, powiedzmy siedmiolatka. Ja pamiętam, jak śpiewała mi to Babcia. Dziś Babcia już wie wszystko (albo nic, bo nic tam nie ma), a ja wciąż pamiętam ten tekst. Zapadł mi w pamięć, ale teraz uważam, że jest przerażający. Oby nigdy się nie spełnił, chociaż patrząc na nadchodzącą władzę...... mogę się bać.

"Pojechał Pieseczek
do boru po drzewo.
Przyjechał nieborak
prawie bez humoru.

Siekierkę mu wzięto,
ogonek ucięto
pamiętaj Pieseczku,
że w niedzielę święto!"

     Prawda, że dobre? Ktoś może też słyszał w dzieciństwie? Przypomniało mi się dzisiaj, bo akurat, korzystając z wizyty na działce, ładowałem drzewo do samochodu. Opalamy dom drzewem, bo tak jest taniej i przyjemniej. Do boru jeździć nie muszę, ale ciężko to trzymać w piwnicy. Dlatego muszę jeździć na działkę. Cóż jeśli mam czas tylko w niedzielę? Jeszcze mi wolno, aczkolwiek sąsiedzi (wieś to przecież) patrzą krzywym okiem. 
     Nie to jednak jest najgorsze. Najgorsze to przesłanie, które odbiera młody człowiek, dziecko, bo przecież to do dzieci właśnie jest skierowany ten tekst. Pioseneczka dla dzieciaczka. Patrząc na to przez pryzmat kolejnych 30 lat życia stwierdzam, że jeśli ktoś śpiewałby to moim dzieciom i podpisywał pod to religijną ideologię, zostały poproszony o unikanie kontaktu.
      Wiele jest głupawych, czy dziwnych wierszyków dla dzieci (poczytać "Pana Pierdziołkę" polecam ;) ), ale tan jest dodatkowo perfidny. Pokazuje, że wyznawcy jednej religii mogą bezkarnie dopieprzyć komu chcą. Jest niedziela, gnojku i nie wolno NIC robić!! Bo tak każe nasza religia. Koniec. Inaczej odetniemy ci ogon (?), rękę, nogę czy co tam.
     Fajnie. Ile jeszcze tego typu treści przekazują nam nasze, wierzące głęboko, babcie, dziadkowie, rodzice? Gdzie w tym miłość bliźniego, będąca podstawą, chrześcijaństwa? Pomijajac już fakt znęcania się nad zwierzętami (tak, wiem, że to przenośnia!).
     Ma ktoś podobne wsponienia? Podrzućcie coś może co? Pośpiewamy razem na chwałę pana, czy Pana. Radośnie i chórem! Dzień święty smęcić trza!!! Ups, święcić, oczywiście, święcić. Leżąc...... czy na kolanach?


środa, 4 listopada 2015

Do Ciebie siłaczu, łowco, panie świata. Jesteś tylko człowiekiem.

      Wydaje ci się, że jesteś władcą wszystkiego. Ciężko pracujesz żeby zapewnić rodzinie byt. Masz wszystko i wszystkiego żądasz. Nauczyli Cię, że jesteś najważniejszy, jest w tobie spuścizna dawnych myśliwych, twardych  kolonizatorów, władców. Wszystko dostałeś, bo ci się należało.
      Takie wzorce wyniosłeś z domu?  Tego nauczył Cię Twój ojciec? Kobietę szanujesz tak długo, jak jest Ci posłuszna. Jak milcząco spełnia Twoje zachcianki. Przecież to jest jej powinność, cel jej egzystencji. Ma być tobie oddana i koniec.  
     Nigdy nie pytasz czy czegoś chce. Raz do roku kupisz jej kwiatka. No może dwa. I pozwolisz czasem jej wyjść z koleżanką. Byleby dziećmi zajęli się dziadkowie. Ty jesteś zmęczony. 
     Traktujesz ją jak przedmiot. Używasz kiedy masz ochotę. Nie widzisz w tym nic złego, przecież ksiądz z ambony powiedział wyraźnie, że kobieta jest "dla ciebie". To samo widziałeś w rodzinnym domu, ale być może umknęły ci skrywane ze wstydu łzy matki. To przez to nabyłes pewności, że tak ma być.
       Czy nikt ci nigdy nie wytłumaczył czym różni się człowiek od innych zwierząt? Ponoć potrafimy się lepiej komunikować, mamy też więcej empatii i wysoko rozwinięty system moralny. Kim więc jesteś kiedy nie słyszysz, czy słyszeć nie chcesz, bezgłośnego czasem, NIE? Bezrozumnym zwierzem, które instynktownie korzysta ze swojej pozycji i siły. 
       Zwalasz winę na nią. To ona cię prowokuje, wyzywa, sama się prosi. Przez brak biustonosza pod bluzką w domu, uśmiech, czy dotyk. Wszystko może być powodem. A ty jesteś  wytłumaczony. Ty tylko nie mogłeś się powstrzymać. To silniejsze pod ciebie. 
     Wiesz, że będziesz  bezkarny. Ona się boi, nie zna innego życia, wciąż wierzy, że się zmienisz. Czasem cicho płacze. Nikomu nie powie, bo kto ma jej pomóc? Policja? Ta sama, która edukuje kobiety, starannie omijając słowo "gwałt". Ta sama, która przerzuca ciężar winy na jej ubiór, zachowanie. To ona ma pilnować siebie i innych, bo inni nie potrafią zapanować nad swoimi popędami. 
     Gdzie ma znaleźć odwagę żeby postawić się oprawcy, tak oprawcy, inaczej tego nazwać nie można. Do kogo pójść, komu się przyznać, że gwałci ją mąż, brat, ojciec? Księdzu w  konfesjonale? Rodzinie, która zna przecież i jego i ofiarę i pewnie nie widzi niczego złego. Może trochę szorstki bywa, ale ciężko pracuje i dba o dzieci. 
     Czuję obrzydzenie do tych wszystkich "facetów", dla których kobieta jest tylko przedmiotem, seksualną zabawką. Nie są dla mnie niczym więcej niż zwierzętami, które nie potrafią panować nad swoimi emocjami. Żałosnym też faktem jest zrzucanie winy na wychowanie. Nikt nie karze nam powielać wszystkich wzorców otrzymanych w domu. Jesteśmy istotami, które same o sobie stanowią. NIC nie tłumaczy takiego zachowania. NIC.
      Napisałem to już kiedyś i powtórzę: wykorzystanie kobiety jak przedmiotu, nie czyni z ciebie mężczyzny. Stajesz się zwykłym oprychem, który nie jest wart splunięcia.
     Obejrzyjcie sobie ten filmik. Jest o częstowaniu herbatą. Ogólnie. Ale to metafora. Trudne słowo. I nie  zmuszajcie nikogo. Nie, znaczy nie. Kropka.






http://codziennikfeministyczny.pl/nie-wiesz-czym-jest-wyrazenie-zgody-na-seks-wyjasni-ci-prosta-animacja-parzeniu-herbaty/