wtorek, 30 grudnia 2014
Narodowy sport to schizma
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Tylko dzieci i Teściowa
Jak rok czy dwa lata temu bolało mnie i denerwowało, jak czytałem dyskusje na różnych profilach dotyczące tego, że ateiści to powinni w ogóle dać sobie spokój i nie obchodzić niczego w tym czasie, a najlepiej niech się chwycą roboty, skoro nie wierzą w nic. I te odpowiedzi, że to tradycja, że dzieci i tak dostają ideologią po głowie i nie da się ich tak w 100% chronić. W końcu święta to nie komunia, są co roku i przebierać się nie trzeba, no i wszyscy dostają prezenty. O przepraszam, chyba nie wszyscy. Świadkowie Jehowy wycofują swoje dziecko z przedszkola jakoś tak początkiem grudnia, żeby uchronić przed zgubnym wpływem czerwonego i brodatego jegomościa. Cóż każdy ma jak lubi. Ja dziecku nie bronię, bo i po co? Jak będzie chciała o coś zapytać, to zapyta i dostanie odpowiedź. Przecież bajki, które powodują pojawianie się prezentów pod choinką są fajne dla każdego malucha (i nie tylko) więc czemu ich tego pozbawiać? Dorosną, to same decyzję podejmą.
Ja dochodzę do wniosku, że te święta to tak bardziej dla dzieci (chociaż najstarsza już też pomału wyrasta, mam wrażenie) no i dla Teściowej. W końcu nasi rodzice to bardziej w tej tradycji chowani i bardziej potrzeba im tego wszystkiego, a jak kto zostaje sam, to chce być w ten czas przy kimś bliskim. No chyba, że przeszkadzają mu poglądy. Takie postawy też są i okazuje się, że nam mniej przeszkadzają chrześcijańskie obrzędy przy stole niż im fakt, że my w to nie wierzymy. Cóż, widać miłość bliźniego obejmuje tylko bliźnich tego samego wyznania, bo inni to już nie tego, a niewierzący to już całkiem bleee. Widać i do takich rzeczy trzeba się przyzwyczaić. Jak mawia klasyk "samo życie" i nikt nie mówił, że ma być łatwo, nikt też nie wspominał, że będzie tak przesrane.
Zastanawiam się, czy dałoby się przekupić dzieci plażą i palmami w zamian za brak tego świątecznego udawania. Może da się wygrać w totka coś niecoś i następnego roku spędzić grudzień w ciepłych krajach popijając Mohito czy Bloody Mary, a dzieci? A dzieci niech robią babki z piasku i łowią meduzy. Byłoby zdrowiej i dla psychiki i dla ciała. Jak nie wyjdzie to cóż... pozostanie szkolna wigilijka, podrzucanie prezentów w nocy piątego grudnia i choinka na dwudziestego czwartego. No i oczywiście Mikołaj znów musi odstawić Pepsi na rzecz Coca-Coli chociaż w jego wieku to raczej niezbyt zdrowo.
Już po świętach więc odetchnijmy, uśmiechajmy się do siebie, byle do wiosny.
Urlop, to nie jest wypoczynek!
środa, 30 kwietnia 2014
Uwaga! Fikcja autentyczna! (5)
Nie zwykłem bać się ludzi. Nie miałem problemów, by z nimi rozmawiać, bronić swoich racji, określać swojego zdania. Czasy się jednak zmieniają. Zamknąłem się w innym świecie. Strach zakradł się do mojego Ja niczym podstępny gad. Nie umiem już mówić głośno o tym co myślę, moje zdanie, mój krzyk zamknąłem na białej stronie monitora.
Jestem dzieckiem internetu. Mam wiele imion, a żadne nie jest prawdziwe. Mam własne zdanie na każdy temat, nie mogę się zgodzić z nikim. Lubię tylko to co piszą moi znajomi, staram się łechtać ich próżność. Liczę na wzajemność. Łatwo mi istnieć i mieć rację, bo pozostanę bezkarny. Anonimowość mnie chroni. Jeśli mnie zaatakujesz ucieknę lub zwyzywam cię od najgorszych.
Nowa generacja odbiera mi człowieczeństwo, staje się nieomylnym awatarem sieci, jestem, ale mnie nie ma. Mogę zniknąć, pojawić się dyskutować sam ze sobą. Mogę zachwytem unieść cię do gwiazd, mogę pogardą wgnieść cię w błoto.
Niewiele wiem, lecz mam zdanie na każdy temat. To, że jestem pseudonimem dodaje mi odwagi. Znają mnie tylko najbliżsi, ale z miłości będą stać za mną.
Nie mogę tylko wyjść, bo wtedy jestem bezbronny, narażony na kontakt, na słowa. Nie potrafię być werbalny, nie potrafię być sobą w świecie rzeczywistym, nie potrafię BYĆ! Jestem surogatem własnego ja.
Jedyne co umiem to być w sieci.
Wszystkim tym, którzy zapomnieli jak im na imię.