wtorek, 9 czerwca 2020

Plebiscyt reaktywacja

     No to się nam dostało. Szeregowy poseł, ten sam, który trzęsie tym krajem (nadal zachodzę w głowę jak on to robi???), ustalił sobie w porozumieniu z kimśtam, że wybory się jednak odbędą w czerwcu. Oczywiście nie obyło się bez zwykłego bełkotu o konstytucji, jedynym możliwym terminie (znów?) itd itp. Czytaliście. Nie będę się powtarzał.
    W wyścigu postanowili wystartować ci sami kandydaci, których dobrodusznie zwolniono z konieczności zbierania podpisów po raz drugi. I fajnie. Jedyna zmiana, to twarz platfu.... eeeee Platformy, gdzie Ciocię Kidawę-Błońską (taaaak, możecie mnie hejtować do woli, ale Pani Kidawa, była w tych tamtych wyborach takim samym uosobieniem typowej Cioci, co Bronisław lata temu był Wujkiem i ch. Nie jestem Hołownią, więc się Pani Środa do mnie personalnie nie doczepi) gładko zamieniono na młodego, przystojnego Rafała T., znanego w środowisku politycznym jako Prezydent Miasta Warszawy.
     Coś to zmieniło? Ano bardzo wiele, ale po kolei. Znów pojadę bardzo subiektywnie i opiszę jak mi, w moich mediach, wygląda ta "kampania".
     Zniknął mi gdzieś Kosiniak-Kamysz. Znaczy nie śledzę TV, żadnej, więc być może gdzieś się tam przewija. Radia też nie słucham, a też może tam bywa. W social media nie istnieje. Znaczy w moich. Widocznie nie mam znajomych, ani znajomych znajomych, którzy wyrażaliby jakiekolwiek głosy poparcia dla kandydata szlachetnego PSL i Kukiza (ten mariaż jakoś tak od razu działa na mnie drażniąco). 
     Sporadycznie wybija mi Bosaka. W sumie napisałbym "niestety", ale jego ostatnie wypowiedzi bywają naprawdę zabawne, więc traktuję to na równi z innymi zabawnymi wrzutkami na FB. Jak zwykle dziwi, że ów chłopak, który oficjalnie cieszył się swego czasu, że ma faszystowskie poglądy, ma jakiekolwiek poparcie, ale zadziwiających spraw w tej kampanii jest dużo więcej, więc "co się dziwisz?"
     Jako, że lubię, znaczy mam polubionego Biedronia, to jego "briefingi" wpadają mi codziennie. Czytam skróty i nie marnuję czasu na słuchanie. Wszak i Robert potrafi pięknie i populistycznie płynąć na fali. Sporą część społeczeństwa nadal mocno boli jego orientacja seksualna, co wypominają mu z podziwu godną determinacją. Jak dla mnie to lewica, a jestem lewakiem (ponoć), więc... cóż, sami wiecie.
     Hołownię widzę codziennie i skroluję. Mój bobrze. Żółta rewolucja. Bezpartyjny, pchany siłą "obywatelskiego zrywu". Dopóki... Jak przypuszczałem, chociaż odkrywcze to to nie było, nastąpił zmasowany atak, żeby zdyskredytować Szymona wszystkimi dozwolonymi (i nie) metodami. I nie pomogą mu sondaże. w których pokonuje urzędującego w drugiej turze, zwłaszcza te robione na własne zamówienie, "rewolucja" się dopali, a za rok nikt nie będzie tego pamiętał. Taki już los "rewolucjonistów" w tym kraju. Społeczeństwo jest podzielone na zbyt wielu płaszczyznach. Pionowo, poziomo, skośnie, wzdłuż, wszerz i generalnie nie ma chyba tematu, w którym większość jest razem. Niestety Szymonie, za słaby jesteś żeby to skleić.
      Trzaskowski. Diabełek z pudełka. Jego słupki poparcia poszybowały w górę, zanim został kandydatem. Momentalnie, odpowiednie media zrobiły z niego, jedynego słusznego, mesjasza narodu. Jego obietnice są tak wspaniałe, że gdybym nie pamiętał, że to już miało być ale nie było, to sam bym chciał uwierzyć. Jak widać spora część społeczeństwa (1 600 000 podpisów w kilka dni, no szacuneczek!) zapomniała, że platformersi mieli całe 8 lat na wprowadzenie tych wszystkich cudów, o których teraz znów zapewniają, a jedyne co się im udało to doprowadzić naród na skraj szamba i zachęcić do skoku (częściowo pod dowództwem "męża stanu, polityka stulecia, rycerza białej klawiatury Donalda, nomen omen T.). Ale dobra, tym razem będzie inaczej, tym razem się uda, tym razem spełnią. Ja tylko obawiam się, że przy powszechnej radości, jakby RT wygrał, wszystkim się zapomni o obietnicach, bo "NAJWAŻNIEJSZE, że Duda przegrał!" I w krótkim czasie okazać się może, że nic się nie zmieni, bo PO u władzy to nie jest żadna zmiana. 
      Na koniec obecny, urzędujący Duda. Mógłbym tu walnąć elaborat ze wskazaniem na źródła, ale po co? Przecież wystarczy zerknąć gdziekolwiek i już mamy. Mąż stanu, wielki budowniczy, przyjaciel gospodyń wiejskich i nieocenione wsparcie dla małomiasteczkowych targowisk. Jednym słowem, człowiek kryształ. Zupełnie niewidoczny. Bez własnego zdania, poniżany przez własną partię jak gówniarz na szkolnym boisku. Najgorszy prezydent tego kraju, jakiego mogliśmy wybrać po 89 roku. I co? Według tak kochanych, przez niektórych, sondaży, nadal cieszy się od 35 do 42% poparcia i wejście do drugiej tury ma zapewnione. Jak to? No właśnie. Tak to. Jedyny wniosek jaki można z tej sytuacji wyciągnąć, to skrajna ślepota narodu, ale to przecież nie powinno nikogo dziwić.
    A więc osobliwości, zwrotów akcji czy zaprzeczeń nam nie brakuje, a to wszystko z pandemią w tle, w którą to, nie wiadomo czy nadal ktoś wierzy. Wszak przy zakażeniach na poziomie 100, wybory były "tylko korespondencyjne", wszystko pozamykane, izolacja pełna i nieustanny krzyk o "dystans". Natomiast kiedy liczba zakażeń leci pod 600 na dzień, to wybory w komisjach są spoko, wiece z udziałem setek osób to "wielka moc" i "coś cudownego", a wszystko otwiera się coraz szerzej. Rozumiecie coś z tego? Ja nie i w zasadzie już nawet się nie staram. Tego się wszak ogarnąć rozumkiem nie da i niedługo dojdzie do tego, że istota Boga w trójcy jedynego stanie się mniej tajemnicza niż polska polityka. Wszak w "niezbadanych wyrokach boskich" można doszukać się jakiejś pokrętnej logiki (twoje dziecko umiera, bo On chce dać Ci sygnał, żebyś zmienił swoje życie!), natomiast tutaj... tutaj nie da się, no po prostu nie.

PS żeby wyglądało inteligentnie macie ściankę z książkami. To popularne jest.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz