niedziela, 22 września 2013

Ech Niebo! A gdzie to jest?

         

       Było piekielnie. Nie może też zabraknąć rozterek w stronę drugą, czyli "do góry". No własnie czy aby do góry? Wiemy przecież i to fakt, że do góry można lecieć długo i nie dotrze się nigdzie poza Wszechświat. Zresztą ogarnięcie krawędzi galaktyki już przerasta nasze skromne możliwości myślowe, a co dopiero kraniec wszechświata? Nie mamy teraz również pojazdów umożliwiających dotarcie gdziekolwiek poza, może Marsa bez potrzeby uśmiercania załogi. Jak na razie ta misja również pączkuje w bólach. Ale nie o tym, nie o tym!
       Jeżeli trudno określić kraniec "góry" możemy skłonić się do teorii numer jeden "istnienia nieba". O tak! I tu bowiem jest rozbieżność co najmniej dwoista. Jako, że dwie drogi są najbardziej wyraziste, będę skupiał się na nich. A więc:
      NIEBO NUMER JEDEN
   Trafiają tam tylko nasze eteryczne dusze. Po śmierci unoszą się one z naszych śmiertelnych ciał i podążają poprzez wymiary do "krainy" pełnej innych eterycznych duchów. Odczuwają one tylko uwielbienie dla stwórcy, z którym obcują. W tym rozumieniu "niebo" nie jest na górze, Niebo może być wszędzie i nigdzie. Mieszkańcy Nieba mogą ukazywać się śmiertelnikom (rzadko) i sprawiać różne rzeczy (jeszcze rzadziej). W tym oto niebie eteryczny Bóg wraz ze swoim Synem imieniem Jezus i jego matką Maryją, czyli własną konkubiną????? Rządzą...... eeeeeeeeeeeeeeeee STOP. Jezus wniebowstąpił, to ponoć "fakt", Matyja została wniebowzięta, to też ponoć "fakt", więc powinni posiadać swoje ciała i w Niebie, czyż nie? No przecież takie są dogmaty wiary chrześcijańskiej, yyyy może raczej katolickiej czyż nie?? Więc jak to to? W jaki sposób, dwie istoty cielesne egzystują wraz ze swoim materialnym bagażem, pośród eterycznych bytów? Przecież w tym typie Nieba na materię nie ma miejsca! Jednym słowem dogmaty wiary wykluczają tą opcję, a przecież dogmaty są nieomylne, więc numer jeden odpada.
    NIEBO NUMER DWA
   Skoro więc Jezus, który okazał się synem boga w IV wieku naszej ery i matka jego Maryja weszli do Nieba wraz z ciałami, logiczne jest więc, że i my z ciałami tam odejdziemy. Albo przynajmniej potem zmartwychwstaniemy, kiedy przyjdzie on sądzić żywych i umarłych. Otrzymamy nowe. lepsze powłoki i będziemy żyć w szczęśliwości, robiąc wszystko to co sprawia nam przyjemność. Eeeeee co? Jeżeli w niebie wszyscy posiadają powłoki materialne (czyt. ciała) to przecież to Niebo MUSI być GDZIEŚ! Czyż nie? Czy może moja logika jest błędna? No przecież jak coś jest materialne to musi być w czymś materialnym, a jeśli tak to GDZIE TO JEST?? Kraina gdzie żyją miliardy, nieeeeee tryliardy miliardów kwadryliardów ludzi, którzy trafili tam poprzez całe tysiąclecia istnienia rasy ludzkiej. Tylko od kiedy tam trafiają? Od Homo Sapiens, czy od Homo Erectus? Może jeszcze wcześniej? Oczywiście pomijając tą część, która upadła do piekła (patrz dwa posty wcześniej) i tak zostaje nam spora gawiedź mieszkająca w jednym miejscu. Więc gdzie? Czy to jakaś inna planeta z miejscem dla wszystkich? Na dodatek wciąż się powiększa, bo przecież lokatorów co godzinę przybywa.... Jak dla mnie bomba...... i oczywiście logicznie trzyma się kupy.......
     Żeby dodać temu jakże prostemu zagadnieniu trochę smaczku kościół wymyślił (o tak! WYMYŚLIŁ, bo wzmianki w Biblii o tym nie ma...) sobie coś jeszcze czyli CZYŚCIEC! TA DAAAAA!! A więc jeśli całe życie byłeś ostatnim skur........m, ale na łożu śmierci wzywałeś imienia Pana, to masz szansę odkupić winę w miejscu pośrednim. Dostępujesz tam kary podobnej do piekielnej, z tą różnicą, że możesz mieć nadzieję na zbawienie po okresie kary, który może ulec skróceniu w przypadku wystarczającej ilości modlących się za ciebie i/lub odprawionych za ciebie mszy (najlepiej gregoriańskich po promocyjnej cenie). 
    Innymi słowy szans wybawienia od potępienia jest wiele i tylko z nich korzystać! Może to właśnie jest to zwycięstwo boga nad upadłym aniołem. Nie tak łatwo spaść w czeluść! No chyba, że jesteś zatwardziałym złoczyńcą do końca, ewentualnie czyniłeś dobrze, ale nie chcesz kochać boga. Bo wtedy też idziesz do piekła. W końcu same dobre uczynki, to nie wystarczy! Należy jeszcze kochać!
    Więc do boju moi drodzy! Jak to jest z tym niebem? Materialne jest ono czy nie? I czy trzeba koniecznie kochać Jezusa, żeby tam trafić?

Koniec :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz