czwartek, 22 sierpnia 2013

Rodzina patchworkowa (trudne słowo)

       Dzięki panu Terlikowskiemu czasem nie muszę pić kawy. Jak przez przypadek, czy zwykłą swoją głupotę, poczytam rano jakiś jego "felieton" czy "artykuł" to ciśnienie samo mi wzrasta. Dziś dzięki mojej Małżonce poszukałem i znalazłem wypowiedź tego Pana dotyczącą filmu, bajki, Smerfy 2. 
      Pominę tu miłosiernie aspekt magii i czarów opisywany przez pana T., bo jak każdy rozsądnie myślący człowiek wiem, że zjawiska takie występują tylko w bajkach więc używanie ich jako argumentacji zła i dobra nie ma najmniejszego sensu. Wystarczy przecież wytłumaczyć dziecku co jest bajką, a co nie. 
     To co mnie naprawdę wkurzyło to czepianie się rodziny patchworkowej (swoją drogą czy nie ma jakiegoś polskiego określenia?). Sam jestem częścią takiej rodziny, wiem ile trzeba by nie przekraczać pewnych granic, by powstrzymywać się od złego wzorcowania, a tutaj otrzymuję tezę, według której dziecko powinno darzyć miłością tylko biologicznego ojca, a ojczyma olewać, bo przecież to tylko przyszywany "wujek" i wara mu! Ciekawe czy taki stan powinien według redaktora T. utrzymywać się bez względu na rzeczywiste relacje z ojcem? Pewnie tak skoro najlepszy przykład takiej rodziny czyli Józef, Maryja i Jezus utrzymywał się w niezmierzonej miłości syna do ojca pomimo tego, że ten skazał go na śmierć. Józef jak sami wiemy (jeśli czytaliśmy tą bajkę) rolę ma raczej marginalną i w zasadzie nie słychać nic o zbyt wielkich uczuciach Jezusa do niego. W końcu to tylko "wujek", a sadystyczny tatuś jest jedynym godnym miłości. Dlaczego więc człowiek, który podejmuje trud wychowania dziecka, które nie jest biologicznie jego ma zostać zepchnięty na dalszy tor tylko w imię nadmuchanego "ojcostwa" czy "macierzyństwa"? Czy to ojczym czy macocha, ich rola zawsze będzie bardziej skomplikowana, bo trudno wymagać od dziecka pewnych zachowań i pełnej świadomości sytuacji (to zależy od wieku jak sądzę). Może zamiast krytykować rodziny patchworkowe, redaktor T. powinien głębiej zastanowić się nad tym problemem i pomyśleć dlaczego takich rodzin jest więcej i więcej....
       Pozostaje tylko apel do pana Terlikowskiego żeby odwiesił klawiaturę na kołek i zamknął się w jakimś eremie. Tam będzie mógł sobie pisać co chce, a być może miejscowa fauna i flora nie ucieknie słuchając tych mądrości. 
     Ach tak! Filmu nie widziałem i oglądać nie zamierzam, bo jakoś nigdy fanem nie byłem. Nie wierzę zaś by był aż tak tragiczny. Być może do genialnych nie należy, jak to z niektórymi bajkami bywa, ale ktoś na pewno znajdzie w niem coś dla siebie. 
      Dla ludzi o mocnych nerwach poniżej cały artykuł pana T.


   http://www.fronda.pl/a/profanacja-bajki-czyli-smerfy-2,29993.html?page=3&#comments-anchor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz