piątek, 21 czerwca 2013

Piątek, świątek.....



        Piątek. Dla wielu koniec męczącego tygodnia, początek weekendu, upragnione wytchnienie. Wielka szansa na mentalny relaks i preludium do dwudniowej swobody działania. Niestety z jakiegoś względu część lokali usługowych czy sklepów próbuje, w imię wyższych racji, coś z tej radości zabrać. W jaki sposób? Ograniczając, nadal w imię wyższych racji, naszą wolność wyboru.
   
     Krótka scenka z życia wzięta:
Miejsce: sklep spożywczy. Godzina poranna, ludzie w drodze do pracy. Osoby: Pani Ekspedientka (PE) oraz Klientka (K).
K - Dzień dobry. Poproszę dwie kanapki z szynką.
PE - Dzień dobry. Ale dzisiaj piątek i z szynką nie ma.

    Tu następuje chwila milczenia...... Z tego co wiem garmażerka PSS SPOŁEM w Cieszynie tłucze kanapki wszystkich trzech rodzajów codziennie i tylko od widzimisię sklepu zależy co zamówią. Czemu akurat w piątek z szynką nie? Ja wiem, można do innego sklepu iść. Można. Tylko DLACZEGO? Może warto oznaczać takie sklepy specjalną naklejką "Sklep chrześcijański, w piątki mięsa nie sprzedaje", a może krok dalej i pozamykać mięsne w piątki? A co! Niech naród pości zgodnie z naukami kościoła.
   
         Inna sytuacja i może mniej drastyczna, bo wybór jest, aczkolwiek więcej płatny. Stołówka prywatna, serwująca obiady dobre i tanie, gdzie każdy komu nie chce się stać przy garach może nabyć obiad dnia w przystępnej cenie. I co? Menu piątkowe.... JEST WYBÓR albo rybka albo............ naleśniki..... A jak chcę schabowego? Oczywiście "klient nasz pan", jest i schabowy! Tylko, że taki rarytas kosztuje więcej niż dwudaniowy zestaw dnia. Więc możesz sobie zeżreć to mięcho bezbożniku ale za przyjemności się płaci!!

     Nie krytykuję przekonań religijnych. Niech każdy wierzy w co chce, ale niech robi to w zaciszu swojego domu, świątyni.... Niech nie ma to wpływu na przestrzeń publiczną, bo w niej są jednostki, które czują się przez to lekko dyskryminowane.
      Ach i taka jeszcze sytuacja w Łodzi na jednym z osiedli pewien ksiądz organizuje modlitwy ze śpiewem na boisku. Za nic ma protesty niektórych lokatorów, bo nie wszystkim podoba się słuchanie religijnych przyśpiewów. Sąsiedzi zaczęli więc się bronić przy użyciu głośnej muzyki metalowej, bo uważają i słusznie, że kościołów w okolicy jest pod dostatkiem, a każdy z nich ma swój placyk gdzie można takie spotkania organizować. Cóż tłumaczeniem jest, że to integruje i pozwala spotkać się tym ludziom.... Marketing. Czy nie oznacza to, że religijni chrześcijanie są tak leniwi, że czekają aż ksiądz przyjdzie z modlitwą do nich, bo do kościoła jest za daleko? No tak, ponoć jest tam jeden sparaliżowany Pan, który nie wychodzi z domu, więc przez balkon słucha oazowych pieśni. Może prościej by było gdyby ksiądz zorganizował paru sąsiadów, którzy onego pana zawieźli by do kościoła? Czy to przekracza możliwości pomocy bliźniemu? Ciekawe co by było gdyby tak pod kościołem urządzić mały, rockowy koncert polowy... "Bo ksiądz ma taki duży plac! I przy głównej drodze! Więcej osób usłyszy naszą muzykę!" Ktoś chętny spróbować? Gwarantuję Straż Miejską jako minimum.....

    Może więc kochani wierzący idźcie sobie do siebie. Macie mnóstwo kościołów, salek, placów i tam śpiewajcie do woli, módlcie się i róbcie co chcecie. Przestrzeń PUBLICZNĄ pozostawcie taką. Inni też mają prawo żyć normalnie.


Źródełko: http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,14126123,Oaza_vs_Metallica__czyli_bitwa_na_glosy_na_Zarzewie.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz