piątek, 1 kwietnia 2016

Spróbujcie zrozumieć, spróbujcie.....

     Wieszacie na nich psy. Może i słusznie. Problem nie leży jednak w nich samych. Problem narastał od lat i był zamiatany pod dywan, bądź radykalnie zamykany. Wszystko zależy od panującej opcji. Wszyscy popełniają jednak ten sam błąd, pytają o zdanie i słuchają go, od instytucji, która nie powinna mieć wpływu na rządy. To wszystko jednak jest częścią pewnego zachowania, pewnego wzorca, który wciąż pokutuje.
     Nie dziw się, że mało kto zwraca uwagę na zdanie kobiet, skoro codzienny telefon do Żony w godzinach pracy wzbudza wesołość kolegów, bo "coś ty taki miły? hę? takie tiu tiu tiu". Nikt inny tego nie robi, bo po co? Przecież to "tylko" żona. 
     Nie dziw się, że kobieta ma stać przy garach, jeśli prawo nie chroni tych, które są bite. Nie ważne ile razy i czy zgłosiły to organom ścigania. Oprawca może sobie bezkarnie robić co chce, nikt nie sprawdza, nikt nie zabrania. Sąsiedzi dają głośniej muzykę, żeby nie słyszeć, wierzą w bajki o schodach, kantach, szafkach. Siniaki znikają. Wszystko jest w porządku.
     Nie dziw się, że kobiet się nie szanuje. Możesz zgwałcić własną partnerkę, ona i tak nie zgłosi tego na policję, bo tam nikt jej nie pomoże. A jeśli nawet, to każą wywlekać jej prywatne sprawy, będą dopytywać o szczegóły, żądać obdukcji. A jej gwałciciel będzie się śmiał, bo to nie jego upokorzą. 
     Nie dziw się, że kobiet nie pyta się o zdanie. Dopiero niedawno przyznano im duszę. Kościół od dawna spycha je na margines ludzkości. Już jego "doktorowie" udowadniali, że kobieta jest narzędziem szatana. Ciężko jest przełknąć tym, co muszą obywać się bez nich, że kobieta może mieć własną wolę. 
    Episkopat wydał oświadczenie. Chce koniecznie, całkowitego zakazu aborcji. Skazuje tym samym kobiety na śmierć. 
    Śmierć fizyczną, kiedy zagrożenie życia jest duże i trzeba podjąć decyzję kogo ratować. Już nie trzeba będzie jej podejmować. To Państwo i Kościół zadecyduje. Uratuje życie poczęte, jego dalszy los już nikogo nie obchodzi. Ojciec da sobie radę, albo dom dziecka, albo rodzina zastępcza, albo.... 
    Śmierć psychiczną. Zgwałcona kobieta nie musi chcieć urodzić. Owoc gwałtu to rysa na psychice, to bolesne wspomnienie. Czy instynkt macierzyński przeważy, czy też miłość nigdy się nie zrodzi? Co jeśli w twarzy dziecka, co dzień będzie widziała JEGO twarz? Co jeśli tego nie chce? Rodzina zastępcza, dom dziecka, albo.....
     Śmierć dla świata. Dziecko z ciężką niepełnosprawnością to obciążenie. Nie każdy jest gotowy, nie każdy czuje się na siłach, żeby wytrwać, żeby dać radę. Codzienność zamknięta w pokoju, ośrodku, rehabilitacja, cały świat, każda chwila poświęcona dla dziecka. Czasem na darmo. Czasem tylko po to by trwało. Nie każda kobieta da sobie z tym radę. Nie każda kobieta musi chcieć.
     Cofamy się. Całe lata wstecz. Już tylko za sprawą sygnału, że taka ustawa może być przygotowana. Za sprawą pani Premier, która "jako osoba prywatna" w pełni popiera taki projekt. Za sprawą zgromadzenia podstarzałych kawalerów, którzy nigdy nie mogli, oficjalnie, być z kobietą, dlatego mają prawo mówić jej co powinna. Zbiorowa ochrona sumień, zbiorowy pakt dla ratowania istnień. Bez względu na koszty, bez względu na człowieka. 
     Nie wiem czy jestem za, czy przeciwko. Nie wiem czy potrafiłbym podjąć taką decyzję. Może tak, może nie. Nie muszę. Wiem jedno, to powinna być indywidualna decyzja. Nie ustawowa. Nie kościelna. Każdy sam odpowiada, przed samym sobą za decyzje, które podejmuje. To TA kobieta będzie żyła z tą świadomością, to ona odciśnie piętno na jej życiu.
     Problem nie jest prosty, ale ucinając jakiekolwiek dyskusje, z pozycji władzy, kolejny raz udowadniają nam, jak niewiele dla nich znaczymy. Dla władzy jesteśmy tylko "elektoratem" dla biskupów "owczarnią". Dla jednych i dla drugich stajemy się masą, która nie potrafi samodzielnie patrzeć i mysleć. Muszą nas "prowadzić". Szkoda tylko, że ścieżka jest ich.