niedziela, 21 lutego 2016

Zmienić sposób myślenia.

     Mieliście kiedyś tak, że jedyne uczucia, jakie czujecie względem czegoś, są całkowicie negatywne? Uznajecie coś za fałszywe, puste, odpychające i wtedy okazuje się, że Wasze dziecko bardzo chce brać w tym udział. Na domiar złego zaczyna w to wsiąkać.
     Czujesz, że powinieneś być dumny, powinieneś wspierać, ale nie czujesz tego. Nie kumasz czaczy. Nie łapiesz bazy. Twój plan na przyszłość dziecka rozpada się jak domek z kart. 
     Wiesz, że musisz jej pozwolić rozwinąć skrzydła, ale coś w środku wyje ze strachu. Jesteś jedyny w rodzinie. Wszyscy wiwatują, skaczą z radości. Ty siedzisz zamyślony. Tysiące zagrożeń, pułapek. Świat oparty na zasadach, które dla ciebie nic nie znaczą. 
     Puste frazesy. Tylko wygląd. Ochrona dzikich zwierząt, "walka" o prawa człowieka, bla bla bla. Miss tego, tamtego, szampan, plaża, raj. Nastolatki potrafią oszaleć kiedy dostają coś takiego. Wybiegi, stroje, zdjęcia, rauty i bale. Jawi mi się to wszystko jako pustostan, coś co zostało stworzone tylko i wyłącznie na potrzeby zabawiania gawiedzi i dawno już wymknęło się spod kontroli. 
     Szukam w sobie ścieżki wiodącej do pozytywnych aspektów. Zwiedzi świat, pozna ciekawych ludzi. Nauczy się nowych rzeczy.... Wciąż wracają obrazy wychudzonych histeryczek, ćpunek, gwiazdeczek, które zdania sklecić nie potrafią, a jednak istnieją w tym, bo "mają te kształty". Nie mogę zmusić umysłu do odnalezienia jasnej strony. Przecież nie wszystkie one są takie. Prawda?
     Zazdrość i rywalizacja, niby dziecinna, niby niewinna, a jednak.... Pół żartem, pół serio "Ha ha ha gdyby to ONA musiała mi wręczać koronę, ale by miała minę" To dopiero początek. Co dalej? Czy normalnym jest stwarzanie sytuacji takich? Wmawianie jednej, że jest "lepsza", "ładniejsza" od drugiej? 
     Nie radzę sobie z tym. A powinienem. Od prawie 11 lat patrzę jak dorasta. Widzę jak potyka się o przeszkody na drodze, wstaje i idzie dalej. Czasem mam wrażenie, że nie wyciąga właściwych wniosków, czasem wydaje mi się, że słucha z uwagą, by sekundę później powtórzyć błąd. Boję się. Utraty kontroli. Pozbawienia opieki. Wypuszczenia z gniazda. To jeszcze za wcześnie, nie teraz, jeszcze chwilę. 
     Koszmar ojca. Dorastająca córka. Znikąd pomocy, znikąd poparcia. Wszyscy mówią ci, żebyś nie dusił, nie smęcił, nie gasił jej kariery, a ty.... ne czujesz tego. Strach gasi uśmiech i radość. Jak sobie poradzi? To twoja córka, twoja dziewczynka. 
     Muszę odnaleźć w sobie radość, okazać wsparcie, nawet wbrew sobie. Liczyć na to, że to co zasiane w głowie w końcu wykiełkuje i pozwoli jej na bycie sobą, nawet w tym pustym pudle modowego świata. Złamać stereotyp, udowodnić, że nie tylko wygląd, że jeszcze COŚ. Nic już nie poradzę, mogę tylko czekać i obserwować i przypominać. I starać się wspierać. 
     Słabo mi to idzie. Na razie. Muszę się poprawić. Dla Córki. A jeśli nie dam rady? Może wystarczy jak zmilczę. 
    Będzie dobrze. Musi. A mam je trzy...........